Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozy dają mleko i... stabilizację

Lucyna Talaśka-Klich
Pani Teresa cieszy się, że kozy zajęły w gospodarstwie miejsce tuczników. - Dobrze, iż postawiliśmy na ekologię - dodaje.
Pani Teresa cieszy się, że kozy zajęły w gospodarstwie miejsce tuczników. - Dobrze, iż postawiliśmy na ekologię - dodaje. Andrzej Bartniak
Ciągłe wahania cen na rynku trzody chlewnej oraz zbyt drogie nawozy sztuczne tak zniechęciły niektórych kujawsko-pomorskich gospodarzy, że przestawili się na ekologię.
Pani Teresa cieszy się, że kozy zajęły w gospodarstwie miejsce tuczników. - Dobrze, iż postawiliśmy na ekologię - dodaje.
Pani Teresa cieszy się, że kozy zajęły w gospodarstwie miejsce tuczników. - Dobrze, iż postawiliśmy na ekologię - dodaje. Andrzej Bartniak

Pani Teresa cieszy się, że kozy zajęły w gospodarstwie miejsce tuczników. - Dobrze, iż postawiliśmy na ekologię - dodaje.
(fot. Andrzej Bartniak)

Teresa i Wacław Wasielewiczowie z Krupocina (koło Świecia) w ubiegłym roku zdecydowali, że zmienią swoje życie i gospodarstwo. Mają ok. dwudziestu hektarów. - Grunty są słabe, piaszczyste - mówi pani Teresa. - Długo wierzyliśmy, że utrzymamy się z produkcji tuczników w cyklu zamkniętym. Zaczynaliśmy od kilku macior. Wtedy sprzedaż żywca wieprzowego była opłacalna, więc powiększaliśmy stado. Kilka lat temu mieliśmy już osiemnaście macior, sprzedawaliśmy do czterystu tuczników w roku, ale coraz częściej trafialiśmy na świńskie górki i dołki w nieodpowiednich momentach. Gdy tuczniki w skupie taniały - mieliśmy ich dużo do sprzedania.

Dokładali do produkcji

Efekt był taki, że przez dwa lata kiepskie dla właścicieli chlewni, dokładali do produkcji i rodzinne oszczędności stopniały. - Dokuczyła nam też susza, musieliśmy dokupić zboża - opowiada Teresa Wasielewicz. - Staraliśmy się jakoś przetrwać ten trudny czas. Ale z dużymi gospodarstwami nie byliśmy w stanie konkurować.
Wreszcie stwierdzili, że mają dosyć tej szarpaniny. - Kręgosłupy nam wysiadły, bo chlewnia nie była zmechanizowana - mówi gospodyni. - Dlatego zdecydowaliśmy, że postawimy na ekologię.

Kozy w ich gospodarstwie były od lat. Najpierw dwie, potem coraz więcej. Dziś mają ich 12. Żeby zwierzęta mogły dawać ekologiczne mleko, muszą dostawać ekologiczną karmę. I tego Wasielewiczowie też musieli się nauczyć - życia bez nawozów sztucznych. Zrezygnowali z nich bez żalu. Przecież coraz więcej musieli za nie płacić. Zastąpili je między innymi obornikiem. Uczą się słuchać ziemi.

Doświadczeni rolnicy ekologiczni mówią, że najgorszych jest 5 pierwszych lat, gdy gleba pozbawiona sztucznych nawozów "musi się wychorować". Mądry gospodarz potrafi ją uleczyć w naturalny sposób uprawiając właściwie, stosując płodozmian, siejąc poplony. - Żeby zrobić krok do przodu, musieliśmy się cofnąć o 50 lat i zacząć żyć bliżej natury - wyjaśnia pani Teresa.

Starają się jak najwięcej czytać o ekologii, uczą się od bardziej doświadczonych gospodarzy. - W naszym powiecie świeckim jest zaledwie kilkunastu rolników ekologicznych - mówi kobieta. - Dlatego mamy daleką drogę po sąsiedzką poradę. Ale dajemy radę i idzie nam coraz lepiej. Nie obracamy już tak dużą sumą pieniędzy jak w czasach, gdy prowadziliśmy gospodarstwo konwencjonalne, ale pomimo tego dochód mamy już trochę lepszy. A jesteśmy przecież na początku drogi.

Więcej pracy i zadowolenia

Oprócz kóz mają też świnie. Jest ich mniej niż kiedyś, zwierzęta dostają tylko naturalną paszę. Żadnych nienaturalnych premiksów! Ale bez nich maciory mają problemy z mlecznością. Dlatego oprócz zwykłej paszy zaczęły dostawać też mleko i serwatki a nawet ekologiczne probiotyki.
Jest też drób. Indyki, kaczki i kury zielononóżki. - W naszych zielononóżkach nawet lis się rozsmakował i teraz musimy ich bardziej pilnować - mówi gospodyni. - Ale to nic. Lubimy zajmować się drobiem.

Z koziego mleka pani Teresa robi pyszne sery. Głównie topione, choć zabiera się właśnie za produkcję serów dojrzewających. - Mam nadzieję, że dorobię się własnej i niepowtarzalnej receptury - zdradza z uśmiechem. - Na razie sery jedzą głównie znajomi, ale zaliczyliśmy już debiut na Festiwalu Smaku w Grucznie. Nasze produkty cieszyły się dużym zainteresowaniem i mąż zażartował, że kozy po raz pierwszy na siebie zarobiły.

Wasielewiczowie wreszcie nie muszą bać się cenowych huśtawek na rynku trzody chlewnej. - Zaczęliśmy spokojniejsze życie - mówi gospodyni. - Mąż przyznał niedawno, że nie przypuszczał, iż prowadzenie gospodarstwa ekologicznego - choć pracochłonne - może dać nam tyle satysfakcji. Mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale jesteśmy dobrej myśli.

- Coraz więcej rolników, którym ciężko konkuruje się w gronie gospodarzy konwencjonalnych, decyduje się przestawić na ekologię - mówi Agnieszka Dobosz-Idzik z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. - Jednym z czynników, które ułatwiają im podjąć taką decyzję są wysokie ceny nawozów sztucznych. Nie chcą już zaciągać kolejnych kredytów na ich zakup.

Agnieszka Dobosz - Idzik dodaje, że coraz więcej rolników prowadzących gospodarstwa konwencjonalne podpatruje tych ekologicznych. Zaobserwowali to także gospodarze z Krupocina, którzy zdają sobie sprawę, że wielu polskich rolników zastanawia się, czy pójść drogą, jaką oni wybrali. - Niestety niektórzy obawiają się podjęcia takiej decyzji - mówi gospodyni z Krupocina. - Prowadzą nowoczesne, choć niedochodowe gospodarstwa i boją się, że gdy przejdą na ekologią będą postrzegani jako ci niepostępowi. To błędne myślenie.

Państwo Wasielewiczowie są alergikami. - Coraz gorzej czuliśmy się w czasie wiosennych oprysków, więc przestawiając się na ekologię, zrobiliśmy też coś dla naszego zdrowia - dodaje gospodyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska