W środę na przystanku MZK eksplodowała samorobna bomba. Detonacja była tak potężna, że nie tylko drżały szyby i filiżanki w kredensie. Fachowiec, który właśnie remontował jedno z mieszkań, spadł z drabinki, a odłamek bomby uszkodził okno. Były one zresztą porozrzucane w sporej odległości od kosza, w którym znalazła się bomba.
- Oglądałem "Detektywów" - wspomina Fortuński. - A tu ten huk. Z żoną polecieliśmy do okna, patrzymy na przystanek, a tam demolka. Ludzie zaczęli wyglądać z klatek, a ja zadzwoniłem na policję.
Policja potwierdza nasze wcześniejsze informacje, że ładunek wybuchowy był konstrukcji samorobnej i został umieszczony w koszu na śmieci na przystanku. Siła wybuchu była tak duża, że została zniszczona konstrukcja wiaty. Straty obliczono na 5 tys. zł.
- Ale mogło być jeszcze groźniej - mówi Renata Konopelska, oficer prasowy KPP w Chojnicach. - Było realne zagrożenie życia i zdrowia ludzi, Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Policja zatrzymała dwóch podejrzanych. Na razie nie ma żadnych informacji ani o tym, kim są, ani jaki był ich zamiar.