Dyrygent Tadeusz Wojciechowski (sponsorowany przez Annę i Mariana Brzezickich - wymieniam, bo trzeba głosić chwałę wspierających muzykę) wypracował z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Pomorskiej i poprowadził na koncercie tę Suitę symfoniczną Nikołaja Rymskiego-Korsakowa w sposób ukazujący całą logikę jej przebiegu pełną przy tym i temperamentu, i kolorów brzmieniowych. Motyw prowadzony przez skrzypce otwierał za każdym powrotem nowy rozdział opowieści, którą lotnie podejmowała orkiestra. Koncertmistrz Irena Żarnowska otrzymała za perfekcyjne i wrażliwe spełnienie wiodącej solowej partii skrzypcowej oprócz kwiatów serdeczne oklaski. Równie zasłużenie oklaskiwano wszystkich solistów - wiolonczeli, fletu, klarnetu, fagotu, oboju, rogu i sześcioosobową "armię" perkusistów - za dbałość o pełnię odcieni przebiegów motorycznych dzieła.
Podobną, w temperaturze tego koncertowego wieczoru, paletę muzycznych barw roztoczyli przed słuchaczami i dyrygent, i filharmonicy po przerwie - w "La Valse" Maurice'a Ravela. Poświęcona pamięci Johanna Straussa pełna przekory kompozycja kunsztownie podana ukazała wszystkie walory i żartu muzycznego, i dramaturgii. Nawet we wziętych nagraniach trudno znaleźć przykład równie pięknego wykonania. To dobrze, że w bisach - bo po odegraniu ostatniej pozycji, czyli "Bolera" Ravela orkiestra została nakłoniona przez widownię do bisu - dyrygent wrócił do przypomnienia "La Valse". Bolero przyniosło słuchaczom satysfakcję jak zawsze, ale tego piątkowego wieczoru najbardziej z oferowanej muzyki poddane było żywiołowi chwili.
Kronika filharmonicznych wieczorów
Odnotował JAROSŁAW KUSZEWSKI
Było to chyba najciekawsze wykonanie "Szeherezady" z dotychczas zaistniałych na estradzie naszej Filharmonii, a przecież poprzednie także się podobały.