- Urodziłam się w małej miejscowości w czasach, gdy nie było ani telewizji ani takich możliwości dotarcia do teatru jak dzisiaj. To książki przenosiły mnie w ten inny, piękny świat - wspomina pani Krystyna. Miłość do literatury pozostała jej do dziś. Zaczytuje się w utworach Remarque’a, Divakaruni, Coelho, Schmitta i Wiśniewskiego. Do ulubionych książek wraca kilka razy. Kolorowym flamastrem zaznacza zdania, które najbardziej ją urzekają lub zastanawiają.
- Znajomi, pożyczając te egzemplarze, śmieją się, że nie będą czytać całej książki, tylko te moje "najważniejsze" fragmenty - zdradza Kutta. Mówi, że w literaturze interesują ją nie tyle fabuła, co ponadczasowe wartości i piękny język. Podobne podejście ma do własnej twórczości. - Wolę zamykać myśli w krótkiej formie - mówi. Pisać zaczęła w dzieciństwie. Tworzyła kroniki rodzinne, w których opisywała najważniejsze domowe wydarzenia dla siostry, która studiowała w Olsztynie. Gdy sama została studentką, zajęła się, jak mówi, okazjonalną twórczością pokojowo-wycieczkową. - Niedawno koleżanka organizowała 40-lecie katedry geomorfologii i przy tej okazji znajomi wyciągnęli jakiś mój utwór sprzed lat. Muszę przyznać, że nie rozpoznałam w nim swojego dzieła, ale stwierdziłam, że było to nawet w miarę dowcipne - wspomina z uśmiechem pani Krysia.
Tworzyła też scenariusze przedstawień dla podopiecznych z biblioteki w Łysomicach. Przez wiele lat prowadziła tam teatrzyk "Kropelka". Organizowała też spotkania z poezją, a utwory dzieci i młodzieży publikowała w lokalnej gazetce.
Swoją twórczością przez lata dzieliła się niechętnie. Do opublikowania wierszy długo przekonywali ją znajomi i rodzina. Zdecydowała się na ten krok dopiero niedawno. - To taki mój spóźniony debiut - śmieje się wskazując na mały tomik "Wędrując poboczem...", wydany przez toruńską fundację "Kultura". W swoich wierszach opisuje otaczający świat, swoje radości i lęki. - W moim życiu było wiele niespodziewanych śmierci. To sprawiło, że silnie odczuwam kruchość życia. To czuć w moich utworach, choć nie brakuje w nich także optymizmu i zachwytu - mówi Kutta.
Jej utwory są przesycone klimatem Torunia. Na ponad 120 stronach natrafimy na impresje z życia na Rubinkowie, wędrówek nad Wisłą i ulicami Starówki. Często pojawia się motyw toruńskich aniołów. - Gdy szukałam miejsca do studiowania, w jakiś magiczny sposób przyciągnął mnie Toruń. Gdy po latach decydowałam, gdzie osiąść na stałe, wybór był oczywisty. Ja po prostu kocham to miasto - deklaruje pani Krystyna.