Krzysztof Baranowski specjalnie dla "Pomorskiej": - Z powodu sztormu "Fryderyk Chopin" zacumuje w Kornwalii dopiero w nocy

Trwa walka ze sztormem na Oceanie Atlantyckim. Żaglowiec "Fryderyk Chopin", który w piątek stracił dwa maszty, dotrze do portu w Kornwalii dopiero dzisiejszej nocy. Pierwotnie miał zacumować w Falmouth dzisiaj rano.

Na przybycie 36 dzieci i 11 członków kadry - czylui całej załogi "Chopina" czeka w Wielkiej Brytanii Krzysztof Baraowski, kapitan "Szkoły Pod Żaglami".

- W nocy zerwał się bardzo silny wiatr - mówi Baranowski w rozmowie z Gazetą Pomorską. - Z tego powodu żaglowiec nie mógł byc holowany tak szybko, jak przedtem zakładano. Musi halsować pod wiatr. Sytuacja jest jednak opanowana.

"Fryderyk Chopin" wczoraj, przed północą znajdował się około 80 mil morskich od portu Falmouth na południowym cyplu Kornwalii. Pierwotnie statek miał przybić do Plymouth. Plany zmieniono w piątek, gdy żaglowiec mocno ucierpiał w sztormie.

- Po przybiciu do portu załoga najpewniej poczeka, aż żaglowiec zostanie naprawiony - dodaje Baranowski. - Te dzieciaki są bardzo dzielne. Mają po 14 lat, a za nic nie chcą wracać do Polski zaraz po zacumowaniu w Kornwalii. Wszyscy zdeklarowali, że chcą kontynuować rejs żaglowcem, gdy zostanie wyremontowany.

Rodzice młodych marynarzy wydali już oświadczenia, w których zgadzają się, by dzieci kontynuowały podróż.

- Wiele zależy też od ubezpieczyciela żaglowca, czyli PZU - zaznacza Baranowski. - Podróż do Polskie będzie można kontynuowac na "Fryderyku Chopinie", o ile ubezpieczyciel uzna naprawę żaglowca.