Prof. Krzysztof Obremski nie od razu po skończeniu filologii polskiej otrzymał pracę w Collegium Maius. Pochodzi ze Świecia nad Wisłą i właśnie tam oraz w Lnianie uczył dzieci w szkołach podstawowych. To doświadczenie sobie ceni, ponieważ nauczyło go tłumaczyć, wyjaśniać i "wchodzić w cudze buty".
Na UMK, ściągnięty przez swojego mistrza prof. Artura Hutnikiewicza, wrócił po czterech latach, choć nie do tej epoki literackiej, która interesowała go najbardziej. Pracę magisterską pisał z literatury XX wieku (o "Pałubie" Karola Irzykowskiego), a dziś jest kierownikiem Zakładu Literatury Staropolskiej i Oświecenia.
I tak stał się postrachem studentów...
Ocena musi coś znaczyć
- Staropolska to najtrudniejszy okres w literaturze, bo jest mocno zakorzeniona w tradycji klasycznej i biblijnej. Trzy w jednym - gorzej niż w reklamie - mówi. Na dodatek przez egzamin z literatury staropolskiej - jeden z najcięższych na filologii polskiej - trzeba przebrnąć w pierwszym semestrze pierwszego roku.
- Nie jestem więc lubiany przez studentów, wiem o tym - twierdzi nowy profesor - Ale też jestem od tego, żeby wymagać. Jeżeli UMK ma mieć klasę, to trzeba to robić - racjonalnie i sensownie.
Twierdzi jednak, że nie zamęcza studentów, bo np. ułożył najkrótszą w Polsce listę lektur. Pragnie uczyć młodzież myślenia, więc wymaga rozumienia problemów. Chce, aby jego ocena w indeksie coś znaczyła. Specjalizuje się w nurcie religijnym literatury polskiej, retoryce, sarmatyzmie, nowomowie i socrealizmie.
Ma w swym dorobku prawie 60 publikacji naukowych, w latach 2000 - 2004 wydał pięć książek, a więc jedną co roku. Praktykował także dziennikarstwo, najbardziej dumny czuje się ze swojej działalności w prasie podziemnej ("Kontra"): został odznaczony jako "Zasłużony działacz kultury niezależnej".
Doktor na kominie
Jest drobnej budowy, więc zaskakuje, gdy na moje pytanie odpowiada: - Największą moją pasją, acz bez wzajemności, jest kulturystyka. Dwa - trzy razy w tygodniu biega po parku na Bydgoskim Przedmieściu.
Inne? - Kilka lat temu kupiłem ruinę chaty chłopskiej niedaleko Torunia. W tempie determinowanym możliwościami finansowymi przerabiam ją na dworek. Przekleństwem - okoliczni złodzieje - zdradza. Poważne prace remontowe powierza fachowcom, sam wykonuje drobne roboty, osobiście też wozi i rozrzuca obornik.
Jego trzecia pasja to turystyka kajakowa i górska - jest zwinny, więc jeszcze do 1993 roku - już z pięcioletnim stażem doktorskim... malował kominy, np. w Grębocinie.
Jak się więc okazuje, drodzy studenci - nie taki diabeł straszny jak go malują.
