- Nasze kontrakty są motywacyjne. Cały system wynagradzania oparty jest na punktach. Lwia część zarobków jest więc do wzięcia z toru. Nie ma dużych pieniędzy za podpis czy za samo nazwisko zawodnika. To ma być drużyna, która będzie walczyła i zostawiała serce na każdym torze. Nasi żużlowcy są głodni sukcesu i na każdym stadionie gwarantują widowisko - zapowiada menedżer "Aniołów" Jacek Gajewski.
Przykład? Spore pieniądze w Toruniu może zarobić Grigorij Łaguta, ale ustaliliśmy, że przed sezonem dostanie tylko 250 tys. zł. To kilka razy mniej niż otrzymywał za podpis ostatnio w Częstochowie. To nie znaczy, że Rosjanin zarobi w Toruniu grosze. Ma wysoką tzw. punktówkę, która na pewno zmotywuje Rosjanina do walki na torze.
W piątek torunienie przedstawili trzon zespołu, nowymi zawodnikami zostali Łaguta, Jason Doyle i Kacper Gomólski. - Ta drużyna jest jeszcze w trakcie budowy. Mam nadzieję, że ostatnie miejsce zajmie Chris Holder, z który rozmawiamy, ale jeszcze nie doszliśmy do porozumienia. Negocjacje z tymi zawodnikami nie były trudne, choć nasze cele czasami się zmieniały. Tak się stało tydzień temu, gdy pożegnał się z Toruniem Emil Sajfutdinow. Wtedy wznowiliśmy rozmowy z Griszą Łagutą, z którym negocjowaliśmy już w trakcie turnieju Grand Prix w Toruniu. Porozumienie osiagnęliśmy bardzo szybko. Nie było grania na czas, nie było udawania, rozmowy były konkretne i przebiegały w nympatycznej atmosferze - podkreśla Gajewski.
Czytaj e-wydanie »