O ile w szkołach podstawowych obiady cieszą się dużym powodzeniem wśród uczniów, to już w gimnazjach z zainteresowaniem jest znacznie gorzej. Gimnazjaliści wolą zjeść hamburgera "na mieście" niż przyjść na obiad do szkolnej stołówki. Dlatego coraz więcej gmin w regionie woli zapłacić za dowóz posiłku niż utrzymywać szkolną kuchnię.
W Bydgoszczy stołówki są w 85 placówkach. Jedzenie dowożone jest obecnie do sześciu szkół. Od nowego roku będzie ich więcej, ponieważ miasto zamierza zamknąć 5 kolejnych kuchni.
- Nie oznacza to, że chcemy likwidować kuchnie w placówkach oświatowych - zastrzega Magdalena Buschmann, kierownik referatu organizacji oświaty w Wydziale Edukacji i Sportu Urzędu Miasta Bydgoszczy. - Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak ważne jest zapewnienie dziecku przynajmniej jednego ciepłego posiłku dziennie. Nie oznacza to jednak, że aby zapewnić uczniom możliwość zjedzenia w szkole obiadu, trzeba utrzymywać w każdej placówce kuchnię. Zmiany są konieczne tym bardziej po wprowadzeniu nowych wymogów w zakresie żywienia. Placówki zgłaszają np. potrzebę zakupu drogiego sprzętu kuchennego. Lepiej zaopatrzyć w niego kilka placówek niż kilkadziesiąt, które wykorzystają go tylko w niewielkim stopniu.
Bydgoski ratusz zapewnia, że likwidacja kuchni nie spowoduje utraty zatrudnienia przez ich pracowników. Mają oni otrzymać propozycję zatrudnienia w innych placówkach.
Z cateringu korzysta również 13 toruńskich szkół prowadzonych przez gminę. W 26 są kuchnie. Ich zamykanie nie jest planowane, podobnie jak we Włocławku. Tutaj gminne szkoły i przedszkola mają swoje kuchnie oraz stołówki.
W Grudziądzu w 11 szkołach można ugotować obiady na miejscu. Do 8 posiłki są dowożone z Regionalnego Szpitala Specjalistycznego.
Prezes ZNP walczy o gimnazja: "Kiedyś było lepiej" to argument sentymentalny, nie merytoryczny, wideo: TVN24/x-news