Ciepłe dni pozwoliły na pierwszy przegląd rodzin pszczelich po zimie.
- Łagodna zima spowodowała, że nie ma dużych strat. Wynoszą około pięciu procent, nie więcej - szacuje Tadeusz Dussa, prezes Regionalnego Związku Pszczelarzy w Toruniu.
Nie mogę sprzedać miodu
- W tym roku matki szybko zaczęły składać jaja. W każdym ulu mam już pod dwie, a nawet trzy ramki z larwami - mówi pan Zdzisław, pszczelarz z powiatu bydgoskiego. - Jeśli pogoda nas nie zaskoczy, do kwitnienia rzepaku rodziny będą już bardzo liczne, co daje nadzieję na duże zbiory miodu.
Jednak dobry prognostyk na rozpoczynający się sezon nie cieszy tak, jak powinien. Przyczyną są problemy ze sprzedażą miodu, spowodowane napływem taniego miodu z Ukrainy i Chin.
- Nie mogę sprzedać miodu rzepakowego z minionego roku - narzeka pszczelarz z powiatu świeckiego. - Pytałem we wszystkich hurtowniach w naszym województwie i mają pełne magazyny. Jak to możliwe, skoro tyle się mówi, że polscy pszczelarze nie są w stanie zabezpieczyć potrzeb konsumentów, stąd konieczność zakupu miodu spoza granic Polski?
Zapytaliśmy Polską Izbę Miodu, w jakim procencie bazuje na miodach z Polski? Czy rzeczywiście rodzimi producenci nie są w stanie sprostać potrzebom firm skupionym z Izbie?
- Każdy z podmiotów zrzeszonych w Polskiej Izbie Miodu prowadzi własną politykę skupową, dlatego trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pszczelarze zgłaszają sporadyczne trudności ze sprzedażą miodu - odpowiada Przemysław Rujna, sekretarz Polskiej Izby Miodu.
Jego zdaniem, w przypadku naszego Czytelnika powodem może być ograniczony popyt na miód rzepakowy.
- Choć rzepak zajmuje w Polsce ponad 2 mln hektarów, a produkcja miodu z jego nektaru jest jedną z największych spośród wszystkich miodów, to według badań OPB Ariadna sięga po niego jedynie 8 proc. konsumentów. Z kolei badania SW Research dla PIM pokazują, że dla 35 proc. klientów kluczowym kryterium zakupu jest rodzaj miodu. W efekcie jedynie 3-5 proc. krajowej produkcji trafia na sklepowe półki, a sprzedaż odbywa się głównie poprzez eksport - choć i tu polski miód rzepakowy jest niekonkurencyjny cenowo w porównaniu do miodów z innych krajów UE - dodaje Rujna.
Małe pasieki, drogie badania
Wskazuje on również na duże rozdrobnienie pasiek w Polsce.
- Tylko 2,3 proc. pszczelarzy prowadzi działalność towarową na większą skalę (ponad 80 rodzin pszczelich). To powoduje znaczące trudności z pozyskaniem hurtowych ilości miodu. Brak komasacji pasiek wpływa znacząco na utrudnienia w tworzeniu całych łańcuchów sprzedażowych - wyjaśnia Rujna.
Podaje on, że wyzwaniem jest konieczność przeprowadzania badań laboratoryjnych dla każdej partii miodu dostarczanej do skupu.
- Koszt jednej próbki przekracza 1000 euro, dlatego często konieczne jest oczekiwanie na zebranie odpowiedniej ilości towaru, aby uzyskać reprezentatywną próbkę. W przeciwnym razie koszt badań mógłby zbyt znacząco wpłynąć na finalny koszt partii przywiezionej do skupu - tłumaczy.
Ograniczają rodziny
Wedle Izby, istotną przeszkodą pozostaje wadliwe prawo, określające odmianowość miodu.
- Które jest znacznie bardziej restrykcyjne niż w pozostałych krajach UE. W efekcie nie możemy skupować od polskich pszczelarzy znacznej części miodów deklarowanych jako odmianowe, takich jak lipowy, akacjowy czy gryczany. To pilny problem, wymagający zmiany legislacji, co nie tylko ułatwiłoby skup, ale również pozwoliłoby w sposób ekonomiczny ulżyć polskim rolnikom - dodaje Rujna.
Tymczasem związki pszczelarskie w regionie liczą straty.
- Do końca marca musimy wpłacić składki liczone od każdej rodziny pszczelej i już wiemy, że jest będzie mniej o około 20 proc. - mówi Tadeusz Dussa. - Przyczyną jest ograniczanie rodzin w pasiekach z powodu rosnących trudności z ich utrzymaniem.
