Eksport nadal wiąże się z ryzykiem - ubolewa Roman Świniarski, współwłaściciel firmy BioFood w Ciechocinie koło Torunia, produkującej żywność ekologiczną.
Ale to nie kontrahenci z Europy Wschodniej stanowią największy problem.
Rafał Hiszpański, prezes Towarzystwa Ubezpieczeń Euler Hermes, twierdzi, że jego firma od pół roku obserwuje wzrost liczby szkód z tytułu niezapłaconych faktur w eksporcie, głównie przez odbiorców z Europy Zachodniej.
- Największy problem jest z osobami podającymi się za Niemców, najczęściej polskiego pochodzenia - uważa Roman Świniarski. - Niektórzy z odbiorców np. próbują znaleźć sposób, żeby nie zapłacić za towar, więc kwestionują jego jakość, nawet jeśli jest on lepszy niż ten z poprzednich dostaw. Francuzi lubią się ociągać z regulowaniem należności, ale w końcu płacą. Bardzo dobrze współpracuje się z Czechami. Oni przelewają pieniądze nawet przed wysyłką towaru.
I właśnie m.in. rynkiem czeskim, rosyjskim i słowackim coraz bardziej interesują się polskie firmy. Dlatego - jak podaje Euler Hermes - częściej zamawiają raporty na temat odbiorców z tych krajów.
Chojnickie Zakłady Mięsne Skiba chcą coraz więcej towaru eksportować np. do Rosji. - Rosjanie są wymagający, ale płacą bardzo solidnie - mówi Andrzej Skiba, właściciel tych zakładów.
- Trzeba być ostrożnym - radzi Świniarski. - Mieliśmy już "dziwne zamówienia", gdy ktoś przypadkowy zamawiał od razu kilka tirów soków. Przed wysyłką warto sprawdzić kontrahenta i to, jak działa na rynku, bo z windykacją długów poza Polską jest większy problem.
- Kontrahenci raczej płacą, ale większy problem mamy z niektórymi polskimi pośrednikami, którzy wysyłają nasz towar do Europy Zachodniej - twierdzi Andrzej Opłatek, właściciel firmy Andrewex (Cierpice k. Torunia), eksportera m.in. mebli ogrodowych.
