Zobacz wideo: Aktualne obostrzenia w regionie - potwierdzone 14 kwietnia.
Koronawirus wywraca do góry nogami nie tylko plany przedsiębiorstw, ale i kontrolerów, którzy w tych przedsiębiorstwach chcieli się pojawić.
Efekt widać. Inspektorzy pracy rzadziej zaglądają do pracodawców.
- W pierwszym kwartale bieżącego roku przeprowadziliśmy 433 kontrole - mówi Waldemar Adametz, wiceszef Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. - Dla porównania: w analogicznym okresie 2020 roku tych kontroli mieliśmy 780.
To znaczy, że w ciągu roku liczba wizyt na miejscu spadła o ponad 44 procent. W skali kraju spadek jest jeszcze większy, bo na poziomie 60 proc. Od początku stycznia do końca marca br. Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła prawie 6400 kontroli, zaś rok wcześniej o tej porze - blisko 15000.
Inspektorzy rzadziej pukają do drzwi zakładów pracy nie dlatego, że sytuacja w nich się polepszyła i nie ma czego kontrolować, ale dlatego, że pandemia powstrzymuje odwiedziny. - Prowadzimy kontrole, ale w ograniczonej liczbie, ponieważ kierujemy się względami bezpieczeństwa - kontynuuje Adametz. - Nasi inspektorzy mają maseczki ochronne i stosują środki dezynfekcyjne, a jeżeli trzeba, to zakładają także kombinezony.
Interwencja inspekcji pracy konieczna
Nie ma jednak całkowitej gwarancji, że gdyby przedstawiciel odwiedził w ciągu jednego dnia kilka firm i w następne dni tak samo, to potem nie okazałoby się, że w którejś został zakażony koronawirusem. A przecież objawy wirusa ujawniają się po paru, nawet kilkunastu dniach. - Nadal natomiast reagujemy na skargi i podejmujemy interwencje tam, gdzie muszą one być podjęte - podkreśla inspektor z Bydgoszczy.
PIP musiała wypracować nowe formy pracy. One zaowocowały uregulowaniami pozwalającymi na prowadzenie kontroli zdalnych i hybrydowych. Część kontroli toczy się bez przekraczania progu firmy. Bywa tak, że pierwszą wizytę inspektor składa jeszcze tradycyjnie, czyli idzie do przedsiębiorstwa, ale kolejne spotkania z szefostwem, podczas których ci szefowie mają np. udowodnić, czy zastosowali się do zaleceń OIP, są prowadzone już zdalnie.
Wypłata dla pracownika z poślizgiem
Kłopotów, związanych z przestrzeganiem przepisów, w przedsiębiorstwach jednak nie brakuje, zwłaszcza z BHP i wynagrodzeniami. Do grzechów głównych polskich pracodawców zaliczają się: nieprzekazywanie świadczeń dla pracowników, naruszanie czasu pracy, niezapewnienie odpowiednich warunków pracy.
- Pracodawcy szukają oszczędności, a to w większym stopniu skłania do naruszania przepisów Prawa pracy – zaznacza dr hab. Grażyna Spytek-Bandurska z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. - Oczywiście, to w żaden sposób ich nie usprawiedliwia. Do podstawowych obowiązków pracodawców należy wypłacanie wynagrodzenia w pełnej wysokości i w ustalonym terminie.
Najmniejsze firmy mają w pandemii najgorzej
Eksperci z GIP dodają: - Prawie 93 proc. wszystkich firm w Polsce to zakłady zatrudniające do 9 osób. Stąd też najwięcej nieprawidłowości jest stwierdzanych w sektorze mikroprzedsiębiorstw. Pracodawcy najmniejszych firm nie nadążają za zmianami prawa. Są skupieni na przetrwaniu firmy w czasie epidemii. Tym można tłumaczyć trudności w spełnianiu niektórych wymogów Prawa pracy.
