- Gdy świnie w skupie tanieją, to jakoś spadków cen w sklepach nie widać - twierdzi Michał Dams, rolnik z Folgowa (pow. chełmiński). - Jednak jeśli surowiec drożeje, to dziwnym trafem od razu przekłada się to na podwyżki cen w handlu.
Jego zdaniem np. olej rzepakowy zaczął gwałtownie drożeć jeszcze na długo przed podwyżkami w punktach kupujących ziarno rzepaku.
- Tak nie powinno być - uważa gospodarz, który podkreśla, że po drodze "od pola do stołu" łańcuszek pośredników jest za długi, a każdy z nich chce zarobić za dużo.
Dr Andrzej Maria Faliński, niezależny ekspert ds. handlu przyznaje, że w Polsce łańcuchy dostaw są długie, ale dodaje, iż do tego dochodzą podatki i różne opłaty zabezpieczające przed ryzykiem na rynku. Poza tym koszty (np. pracy, energii) rosną.
To też może Cię zainteresować
Docenili bezpośredni kontakt z konsumentami
Coraz częściej rolnicy starają się bezpośrednio docierać z towarem do klientów.
Tak jak np. Roman Olszewski szef firmy Andrób w Suchorączku (koło Więcborka) zajmującej się przetwórstwem mięsa na niewielką skalę, który jest także właścicielem kurnika. Jego brat - Sławomir - zajmuje się produkcją trzody chlewnej. Z mięsa z własnych gospodarstw wyrabiają kiełbasy w oparciu tradycyjne, polskie receptury. Od lat sprzedają wyroby mobilnie (z food trucków), jest też jeden firmowy, stacjonarny sklepik w Mroczy.
- Pewna sieć zaproponowała nam wejście do ich sklepów, ale nie zdecydowaliśmy się na to, bo bardzo cenimy bezpośredni konktakt z klientami - mówi Roman Olszewski. - Nie chcemy z tego rezygnować, a poza tym trudno przewidzieć, co się wydarzy w handlu np. za pół roku.
- Jeśli konsumenci szukają produktów dobrej jakości, w przystępnych cenach, to powinni kupować je od lokalnych rolników, bez pośredników - mówi Marek Klonecki, rolnik z Jeżewa (pow. świecki).
Nie każdy sprzeda bezpośrednio
- Jeśli ktoś ma np. 10 hektarów kapusty, to nie sprzeda jej na targowisku - uważa rolnik z Folgowa. Dlatego - jego zdaniem - potrzebne są rozwiązania systemowe. - Nie chodzi o stałe ceny, ale o taką regulację, która zapewniłaby, że dany towar nie może być o nawet 300 procent droższy niż u rolnika. Chodzi o korelację pomiędzy cenami w skupie i w sklepie, bo wtedy także handlowcom będzie zależało, żeby rolnik dostał więcej.
Paweł Pączka, prezes Grupy Producentów Owoców Galster w Wierzchucicach (pow. bydgoski) zauważa, że sadownik otrzymuje np. 70 gr za kg jabłek, które w sklepie kosztują 3 złote, a koszt wyprodukowania wynosi ok. złotówki: - Kiedyś sadownik dostawał za owoce połowę sklepowej ceny, dziś to zaledwie jedna czwarta!
To też może Cię zainteresować
- Czas ustalić marże maksymalne, bo niektórzy handlowcy przesadzają! - twierdzi Klonecki.
- O problemach z opłacalnością produkcji będzie mowa podczas czwartkowego spotkania (20 stycznia) z liderem Agrounii - Michałem Kołodziejczakiem - które o godz. 17 rozpocznie się w świetlicy w miejscowości Skąpe (koło Chełmży) - dodał Michał Dams.
