Miejska Biblioteka Publiczna zaprosiła miłośników czytania na promocję kolejnego - już jedenastego numeru "Kwartalnika Chojnickiego". Frekwencja jak zwykle była doskonała, bo w gościnnych murach biblioteki miło się spotkać i podyskutować o zawartości numeru z autorami, a czasem i bohaterami tekstów.
- Tutaj stale się coś dzieje i zawsze są tłumy - śmiał się Kazimierz Jaruszewski, redaktor naczelny "Zeszytów..". - Nawet w nocy...
Bo faktycznie niedawno na Nocy w bibliotece było tłumnie. Ale i na promocji 11. numeru prawie wszystkie krzesła były zajęte.
Tradycyjnie gości przywitali dyrektorka biblioteki Anna Lipińska i Kazimierz Jaruszewski. Ten ostatni pokrótce przedstawił tematykę kwartalnika, a potem głos zabrali autorzy poszczególnych artykułów.
A więc Mariusz Brunka zachęcił do przeczytania tekstu o rodzie Coschwitzów i jego zasługach dla rozwoju medycyny. A także do zapoznania się z genezą powstania fundacji Marcina Fuhrmanna w Chojnicach.
Mariusz Paluch długo wyliczał pożytki płynące z zażywania kąpieli w basenowych wodach, a wszystko to na kanwie artykułu Irminy Łysakowskiej o ostatnich nowinkach w pływalni. Emilia Kalitta chwaliła chojnicką kardiologię, a także promowała bezpieczne sposoby korzystania przez młodych z internetu.
Ludomiła Paczkowska i Beata Królicka opowiadały, jak miło spędzać czas w sabatowym gronie i czym współczesne "czarownice" wypełniają czas. Okazuje się, że nie tylko bawią się znakomicie, ale też chętnie pomagają innym, zwłaszcza chorym dzieciom.
Bogdan Kuffel niezmiennie zapraszał do kina na projekcje DKF, który ma już 30 lat. Kusił nie tylko ambitnym repertuarem, ale i przystępną ceną biletów.
Kolegium redakcyjne pomieściło w numerze kolejne wspomnienia wyróżnione w konkursie dotyczącym lat wojny i okupacji. - Dla mnie wspomnienia Ireny Mleczek to ogromny rarytas - chwalił Jaruszewski. - Są tu bezcenne informacje, wspaniałe zdjęcia. I zobaczcie, jaka to była piękna kobieta...
- Nie spodziewałem się takiego prezentu - mówił wyraźnie wzruszony Krzysztof Poznań, który wraz z rodziną przybył na promocję i wertował fragmenty związane z jego rodzicami. - Nasza rodzina wywodzi się z Wielkopolski, ale ojciec urodził się w Berlinie.
Na koniec o swoich rysunkach opowiadał Jacek Klajna, który amatorsko para się malowaniem zaułków Chojnic i charakterystycznych obiektów w mieście. - Ja nie czuję się artystą - mówił. - Jestem rysownikiem, wedustystą, czyli zajmuję się rysunkiem miejskim, panoramą i architekturą.
Wyznał, że nie stosuje żadnych wyrafinowanych technik, a jedyne, co jest mu potrzebne, to ołówek i gumka...