- Cieszy nas globalny wzrost nakładów na kulturę i sport, ale na granty kwota jest niewystarczająca - mówił. - 100 tys. na kulturę i niewiele ponad 300 tys. zł na sport to za mało. Trzeba dotlenić stowarzyszenia i małe kluby.
Włożył kij w mrowisko. I mimo że burmistrz najpierw gładko przeszedł nad jego propozycją do porządku dziennego, nadal się upominał, żeby choć z nadwyżki budżetowej zwiększyć pulę na ten cel. - Jeśli będzie nadwyżka, będziemy działać - odpowiadał Arseniusz Finster. Po tym zapewnieniu dyskusja mogłaby się skończyć, ale Marzenna Osowicka przyszła w sukurs swojemu koledze, który tak jak i ona zajmuje się także sportem amatorskim.
- Te nieszczęsne dotacje są tak nikłe w stosunku do potrzeb stowarzyszeń - ubolewała radna. - Były lata tłuste, ale potem pieniędzy było coraz mniej.
Nawiązała do audytu w sprawie nagród dla miasta, z których kilka wymagało finansowego wsadu samorządu miejskiego, i oceniła, że pieniądze publiczne nie powinny być wydawane na takie przedsięwzięcia.
To ubodło burmistrza. - Słyszę tylko, dajcie więcej, bo my chcemy grać w szachy czy kometkę - ironizował. - Ja na rekreację pieniędzy nie dam. A jak chcecie być tacy aktywni, to róbcie coś społecznie!
- Proszę opanować emocje - strofowała go Osowicka. - Nie trywializować i nie deprecjonować tej działalności. Popełnił pan ogromne faux pas.
Także Marek Szank poczuł się zdegustowany wypowiedzią burmistrza. - Czuję się bardzo niekomfortowo - powiedział. - Tak jak chyba wszyscy działacze kultury i sportu po tych ostatnich pana słowach...
Harcerze przynieśli Światełko Betlejemskie 2017 do redakcji "Gazety Pomorskiej"