Harmonogram nocnej i świątecznej działalności aptek ustala, w porozumieniu z okręgowymi izbami aptekarskimi, rada powiatu. O ile w przypadku większych miast, gdzie liczba aptek jest znaczna, tygodniowe dyżury (na taki czas są wyznaczane) przypadają na konkretną placówkę rzadko. Czasami nawet tylko raz w roku. Niestety, znacznie gorzej jest w przypadku niewielkich miejscowości. Tu dyżury są częste.
Za obowiązkiem pracy w nocy nie idzie zysk. - Przeciwnie - mówi właścicielka jednej z podbydgoskich aptek. - Dyżur przynosi mi spore straty finansowe. Po pierwsze dlatego, że jak tłumaczy, w godzinach nocnych do apteki przychodzi pięć, góra siedem osób. - I trudno się dziwić, ponieważ leki dostępne są między innymi na stacjach benzynowych - wskazuje.
Przeczytaj także: Apteki rozpoczęły protest. Akcja potrwa do soboty
A po drugie - podczas dyżuru w aptece musi przebywać magister farmacji. Jeśli więc w placówce pracuje tylko jeden farmaceuta (najczęściej zarazem właściciel), na czas dyżuru musi on zatrudnić dodatkową osobę. - Przecież nie jestem w stanie pracować przez 168 godzin bez przerwy - mówi anonimowo farmaceuta, prowadzący aptekę pod Toruniem.
Przeczytaj także: Gala "Plebiscytu Medycznego". Zobacz laureatów! [zdjęcia, wideo]
Tymczasem na funkcjonowanie przez całą dobę apteka nie dostaje dodatkowych pieniędzy. Dlatego nie wszystkie placówki wywiązują się z dyżurowania.
Więcej informacji w piątkowej "Gazecie Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »