https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej się nie łam

Maria Eichler
Ramię C to jedno z supernowoczesnych  urządzeń na ortopedii. Na kozetce Zdzisław  Modrzejewski, przy nim Jarosław Armada i  Przemysław Dobko.
Ramię C to jedno z supernowoczesnych urządzeń na ortopedii. Na kozetce Zdzisław Modrzejewski, przy nim Jarosław Armada i Przemysław Dobko. Aleksander Knitter
W chojnickim szpitalu martwią się, że jest zagrożone istnienie oddziału ortopedycznego. Nie ma oddzielnego kontraktu na te usługi i jeszcze nie wiadomo, czy uda się go załatwić.

     Ortopedia ma doskonały sprzęt, dobrych fachowców i na brak pracy nie narzeka. To jednak za mało, by mieć pewność stabilnej przyszłości. Los oddziału wisi na włosku, bo nie ma pieniędzy na jego finansowanie. Ortopedię utrzymuje chirurgia. Dłużej jednak tak nie może być.
     Nie odeślą z kwitkiem
     
- To paranoja - mówią lekarze. - W tym roku na przykład wedle tego, co wynikało z kontraktu z Kujawsko-Pomorską Kasą Chorych, mogliśmy zrobić tylko jedną operację i na tym finał. Teraz jak ktoś z Tucholi złamie sobie w Chojnicach nogę, to w zasadzie powinniśmy powiedzieć, że przepraszamy bardzo, ale nie u nas.
     Medycy uspokajają, że nikogo nie odeślą z kwitkiem, jednak prawdopodobieństwo zawieszenia kitla na kołku jest bardzo duże.
     Na miejscu, od ręki
     
Przestraszeni są pacjenci. - Mają tu świetne warunki, leczą super - chwali Zdzisław Modrzejewski z Chojnic. - Na zabiegi, które robią u nas, można czekać miesiącami, a nawet latami w klinikach i akademiach. Po co ludzie mają się denerwować, skoro na miejscu jest i sprzęt, i wykwalifikowana kadra.
     Dyrekcja zabiega
     
- Na dłuższą metę szpital nie wytrzyma tego, że ortopedia nie ma oddzielnego kontraktu i jest finansowana przez chirurgię - twierdzi dyrektor szpitala Leszek Bonna. - Na procedury zabiegowe w skali roku brakuje nam 5 milionów złotych, połowę z tego pochłania ortopedia. Działamy dość energicznie, by to zmienić.
     p.o. ordynatora Krzysztof Winiarek: - Pacjent urazowy to pacjent nieprzewidziany, więc jakiekolwiek limity są nieporozumieniem. Nie możemy nikogo odesłać, jak jest z Tucholi, a u nas coś mu się zdarzy. Prawdziwym nieszczęściem jest monopol na dzielenie pieniędzy w służbie zdrowia. Jedni dostają, inni nie. Nie zawsze jest to sprawiedliwe, bo inaczej patrzy się z perspektywy Gdańska, gdzie jest sporo "swoich" szpitali, które muszą dostać kasę. Ale przecież region też trzeba traktować poważnie. Dlatego protestujemy, gdzie się da. Weźmiemy udział w konkursie i mamy nadzieję na podpisanie umowy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska