Likwidator obiecał, że część zaległych wypłat zostanie wypłacona w tym miesiącu. Nie mógł jednak zagwarantować tego na piśmie.
- Sam chciałbym mieć takie gwarancje, ale to niemożliwe - mówił syndyk. Obecny był Mariusz Trela - adwokat reprezentujący pracowników. - Działania likwidatora są bezprawne - stwierdził.
Narasta konflikt wokół Torpo
W budynku firmy przy ul. Żwirki i Wigury przenikliwy chłód. Nie ma wody, prądu i gazu. Jednak atmosfera na spotkaniu pracowników z likwidatorem Torpo była gorąca.
- Zakład jest mi winny 7,7 tys. zł zaległych poborów z odsetkami - mówi pani Małgorzata Szarszewskaz działu kontroli jakości. - Nie mamy czego do garnka włożyć, a ten pan nic nie wie! - wtóruje jej koleżanka.
Przeczytaj: Toruń. Niepewna przyszłość pracowników Torpo, 21 osób zostało zwolnionych z pracy
Mowa o syndyku Kazimierzu Soćko. - Kłopoty firmy nie zaczęły się wczoraj - mówił Soćko. - Już w 1998 roku spółka miała poważne długi, w następnych latach nie było lepiej. Gdzie wtedy byliście? - pytał i tak wzburzonych już pracowników. – Pracowaliśmy! – oburzała się jedna z kobiet. – Od tego są dyrektorzy, żeby pilnować interesów, a nie my!
Soćko obiecał jednak, że do końca marca wypłaci pracownikom pensje za październik i listopad oraz odprawy. Poproszony o pisemną gwarancję tych wypłat, bezradnie rozkładał ręce. - Sam chciałbym mieć gwarancję, że będę mógł Państwu te pensje wypłacić - przekonywał
Bez wypłat od października
Pod koniec października zakład zatrzymał produkcję. Od tamtej pory żaden z pracowników nie otrzymał należnej wypłaty. W połowie stycznia nadzór nad majątkiem objął likwidator Kazimierz Soćko. - Długi wynoszą obecnie 6 mln zł. Majątek Torpo kilkakrotnie przewyższa tę wartość. Nie ma obawy, że po sprzedaży majątku ktoś zostanie bez należnych mu pieniędzy - przekonywał. - Staram się znaleźć kogoś, kto chciałby kupić całą firmę i wznowić produkcję. Wtedy musielibyśmy trochę poczekać na wypłaty.

Biznes
Wielu pracowników wcześniej wzięło sprawy w swoje ręce. Część zwróciła się do komornika o wyegzekwowanie od zakładu należnych im pieniędzy. Dziesięć pracownic złożyło w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości zakładu. Dzięki temu mogłyby szybciej odzyskać pieniądze. Likwidator nie czekał - wypłacił tej dziesiątce zaległe pensje. Zbulwersowało to resztę załogi, która nie zobaczyła dotąd ani złotówki.
Likwidator poza prawem?
- Działania likwidatora są bezprawne – mówił Mariusz trela, prawnik reprezentujący część załogi. - Nie miał prawa przekazać pieniędzy wybranym pracownikom. Musi traktować wszystkich tak samo. W sytuacji, w jakiej jest Torpo, pan Soćko miał obowiązek w ciągu dwóch tygodni od przejęcia zakładu złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości, a nie szukać inwestorów i wydawać zaświadczenia.
Trela zapewniał, że wtedy roszczenia pracowników byłyby spłacone w pierwszej kolejności. Dopiero potem inni wierzyciele mogliby walczyć o swoje należności. - Tak naprawdę nie wiemy, jaki jest majątek firmy i nie wiadomo, czy wystarczyłby do spłacenia wszystkich długów- przekonywał.
Przeczytaj: Toruń. Nowy właściciel Torpo to New Impression
Syndyk nie chce ogłaszać upadłości. - Spłaciłem roszczenia dziesięciu pracownic wnioskujących o upadłość, żeby unieważnić ich wniosek – przyznaje Soćko.
- To bezprawne działania - twierdzi Trela. - Dlatego złożyłem w prokuraturze wniosek o wydanie wobec pana Soćki zakazu prowadzenia działalności gospodarczej.
- Konsultowałem się z prawnikiem i nie złamałem prawa – mówi syndyk. - Na zarzuty odpowiem, kiedy będą przedstawione przez prokuraturę.
Przeczytaj: Toruń. Dziś stanęła produkcja w Torpo. Pracę straciło 200 osób