Tragedia rozegrała się na niewielkim jeziorze na wysokości wsi Liciszewy (gmina Czernikowo, powiat toruński). Wędkarze odeszli ok. 50 metrów od brzegu i tam lód pękł, wpadli do wody.
Pierwszego z nich ratownicy wydobyli po około 30 minutach, drugiego po 40. Byli w głębokiej hipotermii i długo reanimowani na miejscu, po czym przetransportowani helikopterami LPR do szpitala w Bydgoszczy
Życia 49- i 54-latka niestety nie udało się uratować. Jak czytamy na FB OSP - młodszy z mężczyzn był naczelnikiem Karmelickiej (przy klasztorze karmelickim) Ochotniczej Straży Pożarnej w Woli w powiecie lipnowskim, oddanym opiekunem Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej, aktywnym wolontariuszem i cenionym społecznikiem.
Lód działa jak magnes
- Już przed weekendem, jako że zapowiadał się słoneczny i mroźny, uczuliłem ratowników, aby mieli się na baczności, bo ludzie będą próbować wchodzić na lód. I stało się – tylko w sobotę 15 lutego do Wojewódzkiego Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Kruszwicy wpłynęło 9 zgłoszeń. Większość dotyczyła przymarzniętych zwierząt oraz dzieci wchodzących nieroztropnie na lód. A to szczególnie niepokojące. Zgłoszenia wciąż wpływają – mówi Maciej Banachowski, wiceprezes Zarządu Głównego WOPR, prezes WOPR Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Szef ratowników przestrzega, że lód w naszym regionie ma zaledwie 2 do 5 cm grubości, a to mało. Żaden lód nie jest bezpieczny, bo nawet ten naprawdę gruby może być niejednorodny i w niektórych miejscach słaby. Generalnie jednak uznaje się, że dopiero 7-centymetrowa pokrywa jest na tyle gruba, aby bez większego ryzyka utrzymać człowieka. Dla psa jest to ok. 5 cm.
Sankcje za wchodzenie na kruchy lód. Dyskusja trwa
Niedzielna tragedia na Jeziorze Liciszewskim sprowokowała dyskusję o tym, czy za nieodpowiedzialne zachowania na lodzie powinno się karać.
- Takie tragedie dają do myślenia. Być może należałoby wprowadzić do polskiego prawa sankcje za wchodzenie na kruchy lód, możliwość karania przez służby mandatami za nieodpowiedzialne zachowania – zastanawia się Karol Gramowski, dowódca Grupy Ratownictwa Specjalistycznego BIZON w Solcu Kujawskim.
Jego zdaniem mandat groziłby nie temu kto odpowiednio wyposażony uprawiałby sporty zimowe, ale temu kto wszedłby na lód nie zabezpieczając się w żaden sposób. Taki ktoś naraża na utratę zdrowia, a nawet życia, nie tylko siebie, ale także osoby spieszące na ratunek.
- Gdy widzę nieodpowiedzialnych rodziców, którzy wchodzą na niepewny lód z dziećmi, którzy spacerują sobie z dala od brzegu z psami, to naprawdę zastanawiam się gdzie oni mają rozum? Może mandaty ostudziłyby ich zapędy? - komentuje pani Agnieszka, która w niedzielę morsowała w jeziorze w podbydgoskich Pieckach.
Trzeba się skupić na prewencji
- Prawo wodne daje w naszym kraju powszechny dostęp do wody, a zatem także do zamarzniętych akwenów. Nie można więc za to karać, ale skupić się na prewencji, na uświadamianiu społeczeństwa z jakim ryzykiem mamy do czynienia. Jeśli zaś decydujemy się wejść, musimy się odpowiednio zabezpieczyć – przekonuje Maciej Banachowski.
Wchodząc na lód, należy zatem założyć kamizelkę ratunkową lub asekuracyjną, a najlepszym rozwiązaniem jest kombinezon piankowy (wypornościowy). Wędkarze podlodowi mogą zabezpieczyć się liną przywiązaną do drzewa na brzegu lub do tzw. śruby lodowej, którą wkręca się w lód (jeśli jest dość gruby). Do śruby, która posiada specjalne ucho, mocuje się linę.
Ekwiwalentem kamizelki, zwłaszcza jeśli ktoś uprawia turystykę (rekreację) lodową, przemierza zamarznięte jeziora na łyżwach czy na nartach biegowych (jeśli jest śnieg), może być plecak z pasem biodrowym, w którym znajduje się wodoszczelna torba z zapasową odzieżą, wypełniona odpowiednią ilością powietrza, aby utrzymać człowieka na powierzchni wody.
Dodatkowym wyposażeniem powinny być kolce lodowe, z pomocą których można się wydostać po załamaniu lodu na grubszą, zamarzniętą taflę.
