- We wtorek 1 czerwca po południu poszedłem zgłosić sprawę na komisariacie, bo odcinanie wody jest przestępstwem, ale usłyszałem, że nie ma złamania prawa w przypadku niepłacenia rachunków – relacjonuje pan Józef (nazwisko do wiadomości redakcji).
Tego samego popołudnia pojawiliśmy się na miejscu, żeby porozmawiać z lokatorami.
- Jak wróciłam do domu w czwartek (27 maja) około osiemnastej to już nie było wody. Proszę nie podawać mojego imienia ani nazwiska i żadnych zdjęć. Ja już to tyle lat przeżywam i wystarczająco się wycierpiałam. Ludzie komentują w internecie. Jeden współczuje, drugi się śmieje. Teraz będą się śmiać, że nie mam wody? - pyta jedna z lokatorek. - Ja już mam dosyć. Nawet nie wiem, kto jest teraz właścicielem, nie mamy żadnego kontaktu z tymi ludźmi. Na początku się awanturowali i chcieli żebyśmy się wynieśli, a nie mieliśmy dokąd. Dziś nawet nie zgłaszają się po pieniądze za czynsz – dodaje.
Czytaj także: Sprzedali kamienicę w Gdańsku razem z lokatorami. Mieszkańcy z pomocą śledczych próbują znaleźć właściciela budynku
To ważne także dlatego, że właśnie nieznany z nazwy właściciel i administrator budynku razem z czynszem powinien odbierać pieniądze za wodę i ścieki, bo to on, a nie pojedynczy mieszkańcy, ma zawartą umowę z dostawcą i po prostu musi pełnić rolę takiego "pośrednika", któremu wystawiane są rachunki.
Jak wylicza lokatorka, w pięciu wciąż zamieszkanych lokalach żyje obecnie około 8 osób. "Sąsiad spod trójki w międzyczasie popełnił samobójstwo, a inna pani umarła" – słyszymy.
- Nic nie wiemy. Nikt nam nic nie mówi. Po prostu odcięli wodę w kranach, a pod oknami już kończą budować to – mówi inny, starszy lokator, wskazując na niemal ukończony prywatny akademik, którego równoległą do kamienicy ścianę od okien faktycznie oddziela tylko kilka metrów. - Przecież mamy XXI wiek. Ludzi nie traktuje się w ten sposób – zaznacza.
- Jesteśmy niczyi. Jakbyśmy nie mieszkali tu po kilkadziesiąt, a czasem i z 50 lat, ale weszli z ulicy i zajęli mieszkania nielegalnie – denerwuje się pan Józef. - Przecież przez dekady to był budynek komunalny, a my byliśmy lokatorami komunalnymi i płaciliśmy czynsze, jak inni. Potem nagle okazało się, że niby-należeliśmy do spółdzielni, która nasz budynek sprzedała bez naszej wiedzy. Za tę sprawę i sprzedaż naszej kamienicy skazana została urzędniczka magistratu. Żeby płacić powinienem mieć podpisaną umowę najmu, a nowi właściciele zniknęli, kiedy wokół sprawy zrobiło się głośno w mediach, dobre 2-3 lata temu.
Mieszkający w kamienicy od lat osiemdziesiątych czy nawet siedemdziesiątych lokatorzy trafili tam z komunalnego kwaterunku i przez lata płacili za wynajem do Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Jednak w 2015 r. dowiedzieli się, że właścicielem budynku jest nie gmina, a Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa „Budowlani”, która od 1970 r. miała w użytkowaniu wieczystym całą nieruchomość z liczącą ponad 1100 mkw. działką. Co ujawniliśmy w „Dzienniku Bałtyckim”, prezes spółdzielni (który tłumaczył, że zrobił to po wielu próbach odsprzedaży miastu) sprzedał grunty i budynek z lokatorami prywatnemu właścicielowi za 400 tys. zł, a ten z kolei - warszawskiej spółce Dream Place sp. z o.o. za 2 mln zł.
Tę pierwszą, niewygórowaną cenę, prezes RSM tłumaczył w przesłanym nam oświadczeniu tym, że działa w interesie członków spółdzielni, a nie mieszkańców komunalnych, którzy z kolei m.in. urządzają libacje alkoholowe, dopuszczają się bójek, rozbojów, kradzieży i podpaleń.
Dream Place sprzedał zaś nieruchomość kolejnej firmie, a ta kolejnej firmie...
Prośbę o informację, czy wodę mieszkańcom budynku przy al. Grunwaldzkiej 597 odłączył miejski operator - spółka SAUR Neptun Gdańsk S.A. a - jeśli tak – to, na jakiej podstawie, wysłaliśmy do SNG. Zapytaliśmy również o to, czy istnieje możliwość rychłego przywrócenia dopływu bieżącej wody do kamienicy oraz o ewentualne warunki ponownego przyłączenia.
- Odbiorcą usługi dostarczania wody i odbioru ścieków, z którym SNG ma zawartą umowę przy al. Grunwaldzkiej 597 jest podmiot gospodarczy, to jest spółka z o.o., a nie osoby prywatne. Podmiot ten ma niemal roczne zaległości z tytułu niezapłaconych należności za usługi – tłumaczy Magdalena Rusakiewicz, rzeczniczka prasowa SNG S.A. - Zgodnie z obowiązkiem ustawowym, nałożonym na przedsiębiorstwa wod-kan, odbiorca usług był przez nas wielokrotnie wzywany do uregulowania należności, a także został zawiadomiony o odcięciu dostępu do mediów w przypadku braku zapłaty. Do spłaty należności nie doszło. Dostawa wody zostanie przywrócona po uregulowaniu wszystkich należności, a następnie po złożeniu wniosku o uczynnienie przyłącza przez naszego klienta – zaznacza.
To również ważne i niezwykle dramatyczne zastrzeżenie. Wynika z niego, że właściwie jedynym prawnie dozwolonym sposobem, by woda znów popłynęła w kranach na Grunwaldzkiej 597, jest spłata zaległych rachunków i wniosek, ale sami lokatorzy nie mogą w żaden sposób rozwiązać problemu. Może o to zadbać jedynie spółka, której nazwy nawet nie znają.
Kontrowersje wokół kamienicy przy al. Grunwaldzkiej 597 w Gd...
