Od kilku sezonów w 1/4 finału meldowały się same znane ekipy. W tym sezonie jest wyłom w tej niepisanej tradycji. Postarały się o to ekipy Leicester i Monaco.
„Lisy” to zupełny nowicjusz w tej stawce, ale nie znalazł się w niej nieprzypadkowo. Ekipa najpierw prowadzona przez Claudio Ranieriego, a w ostatnim meczu przez Craiga Shakespeare’a, pisze dalej swoją piękną historię i niech trwa ona jak najdłużej. Paradoksem jest, że z LM poodpadały wszystkie angielskie wielkie kluby, a pozostał w niej przysłowiowy Kopciuszek.
Przeczytaj: W Angelikę na pasach uderzyło auto. Wyjdzie ze śpiączki?
Monaco eliminując przebogaty Manchester City i odrabiając straty z pierwszego meczu (3:5 i 3:1) sprawiło wielką niespodziankę. Księstwo oszalało z radości, a futbolowy świat patrzył z zachwytem jak najmłodsza ekipa w stawce wyrzuca z gry wielkie gwiazdy zarabiające niebotyczne pieniądze
Przeczytaj: Tragedia pod Nakłem. W wypadku zginęła młoda kobieta! [zdjęcia]
W środowy wieczór wydarzyła się jeszcze jedna rzecz. Pep Guardiola, menadżer Man. City po raz 100. prowadził zespół w LM. Nie będzie go miło wspominać. Po raz pierwszy w historii prowadzony przez niego zespół odpadł na tak niskim szczeblu rozgrywek. Czyżby powoli kończył się filozofia tiki - taki tak faworyzowana przez szkoleniowca z Katalonii?
Zagrają: Atletico Madryt, Barcelona, Bayern Monachium, Borussia Dortmund, Juventus Turyn, Leicester, Monaco, Real Madryt (obrońca trofeum).
Guardiola nie wzniósł City na wyższy poziom w LM. "Potrzebujemy więcej czasu"
źródło: Press Association