Tomasz Latos
Tomasz Latos
pełnomocnik okręgowy Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy
- Wszystkim chyba zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu sytuacji zawieszonych osób. Niestety, nie mogę nic w tej sprawie zrobić. Ruch jest teraz po stronie władz centralnych Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie
Oficjalnie mówią: - Jesteśmy gotowi jechać do Warszawy i tam składać wyjaśnienia. Nieoficjalnie jednak dodają, że z utęsknieniem czekają na "wezwanie" ze stolicy. - Taki stan zawieszenia jest na dłuższą metę męczący - przyznaje jeden z buntowników, jak o sobie mówią.
A buntownikami ochrzciły media grupę radnych, którzy podczas grudniowej sesji zagłosowali za prywatyzacją Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Tymczasem krótko przed sesją Andrzej Walkowiak, poseł Prawa i Sprawiedliwości apelował do prezydenta Konstantego Dombrowicza, by ten na prywatyzację spółki nie pozwolił.
Jak się nieoficjalnie mówi, najwyższe władze PiS-u o buncie w Bydgoszczy dowiedziały się nieprzypadkowo. Podobno ktoś po prostu zadzwonił i opowiedział o całej sprawie.
Na rozwój wypadków nie trzeba było dużo czekać. Już dzień po sesji poseł Andrzej Walkowiak zwołał konferencję prasową, na której zagroził, że odejdzie z partii, jeżeli nie zostaną spełnione jego warunki. Zażądał między innymi usunięcia z PiS-u radnych, którzy zagłosowali za prywatyzacją KPEC-u. Tomasz Latos nazwał wtedy warunki swojego partyjnego kolegi szantażem.
Kilka dni później Jarosław kaczyński zawiesił wiceprezydenta Wojciecha Nowackiego i 5 radnych PiS w prawach członków partii.
Po niemal miesiącu od tamtych wydarzeń, sytuacja prawie się nie zmieniła. - Może poza tym, że dostaliśmy informację o zawieszeniu nas na firmowym papierze partii - śmieje się jeden z radnych.
Tymczasem na 31 stycznia i 1 lutego zaplanowano kongres Prawa i Sprawiedliwości. - Nie wiemy, czy możemy na niego jechać - przyznają buntownicy.
Tomasz Latos też nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Dodaje jednak: - Mam nadzieję, że cała sytuacja wyjaśni się jeszcze w styczniu, a więc przed kongresem.