https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lubiewo. Remoncik pod okiem żony

Ramona Wieczorek [email protected] tel. 52 396 69 32
Jolanta Kowalska, dyrektorka szkoły w Lubiewie
Jolanta Kowalska, dyrektorka szkoły w Lubiewie Fot. Ramona Wieczorek
Mąż dyrektorki szkoły w Lubiewie prowadzi firmę usługową. Czy powinien robić remonty w placówce, której szefuje żona?

Dyrektorką Zespołu szkół w Lubiewie jest Jolanta Kowalska. Jej małżonek ma firmę usługowo-remontową. Jeden z mieszkańców zauważył, że przedsiębiorstwo prowadzi też roboty w szkole.

- Była taka sytuacja, że umówiliśmy się co do zakresu robót z wykonawcą, ustaliliśmy korzystną cenę. Okazało się, że zlecił on część zadań podwykonawcy, czyli firmie Andrzeja Kowalskiego - tłumaczy wójt Michał Skałecki.

Na zadanie nie ogłoszono przetargu, bo były to wyłącznie drobne prace remontowe, m.in. naprawa schodów i prace murarskie. - Mimo to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem o niej wcześniej - przyznaje Skałecki. - Nie wyrażam na to zgody. Rozmawiałem już z panią dyrektor i do takiej sytuacji więcej nie dojdzie. Gwarantuję to moim autorytetem i nazwiskiem.

Firma Kowalskiego prowadzi też czasem drobne naprawy bezpłatnie, w ramach dobrej współpracy. - Nie mogę zabronić komuś zasponsorowania szkole np. ławek - mówi wójt. - Każdy ma do tego prawo i cieszę się z takich gestów, ale i tak się zastanawiam, czy czegoś z tym nie zrobić. Przecież nie każdy wie, że to bezpłatne.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gluchy
no i dobrze!!
s
seba32
Nawet jeśli zlecenie było kożystne cenowo, to trudno szkoda firmy męża Pani Dyrektor, że dokłada do szkoły i za to obrywa, ale niestety takie układy zawsze bedą byglądały podejrzanie.
G
Gość
W dniu 23.10.2009 o 14:01, Remont szkoły i wójt napisał:

Mąż Jolanty Kowalskiej dostał zlecenie na remont jej Zespołu Szkół przy cichym pozwoleniu wójta Skałeckiego i właśnie pani Ziółkowskiej. Żeby wszystko było w porządku założył najpierw działalność gospodarczą i postarał się o dotację z Powiatowego Urzędu Pracy. Niestety ktoś zaczął węszyć przy tej sprawie i jedynym wyjściem wójta było odcięcie się od powyższej sprawy. Na kozła ofiarnego wytypował swoją zastępczynie, sam będąc w miarę czystym. Postąpił w myśl zasady wilk syty i owca cała. Niestety takie rzeczy wychodzą w takich chwilach. Sytuacja podobna jak w Ranczu Wilkowyje, tyle że tam nie zgłoszono zaistniałej sytuacji odpowiednim organom. Teraz Pomorska może pociągnąć temat dalej......



Wójt Lubiewa przestraszył się nie na żarty i złagodniał, czyżby czegoś się obawiał?
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska