Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Madagaskar - Tam szkoła jest nagrodą

Agata Kozicka [email protected], tel. 52 32 63 183
Tradycyjny posiłek Malgaszy
Tradycyjny posiłek Malgaszy fot. Dariusz Marut
"Bądź grzeczny, ucz się pilnie", "Szkoda, że nie możemy Cię przytulić" - piszą rodzice "na odległość" do dzieci na Madagaskarze.

Mampikony. Słońce świeci niestrudzenie, niemiłosiernie i bez ustanku nawet w porze deszczowej. No chyba, że pada. Teraz temperatura dochodzi tam do 40 stopni Celsjusza. Wilgotność jest na poziomie 96 proc. Taki klimat nawet dla ludzi jest trudny do zniesienia, co dopiero dla sprzętów. Nikogo nie dziwi, że komputer ojca Darka Maruta, duchacza z Bydgoszczy, regularnie odmawia posłuszeństwa. Wtedy nie ma kontaktu ze światem. Kiedy jednak udaje się odpalić sprzęt - misjonarz śle do nas wiadomości z Mampi-kony. Ze szkoły, którą prowadzą wspólnie z bratem Michałem Apiecionkiem. Ze szkoły, w której uczą się mali Malgasze adoptowani na odległość także przez naszych Czytelników.

"Pada, a w zasadzie leje, codziennie. Nieraz nawet po kilka godzin. Wszystkie drogi są już odcięte. Wszędzie woda i błoto, nawet do pasa. Jedyny środek transportu to małe łódki lub po prostu nogi. Do niektórych wiosek trzeba płynąć trzy godziny. Brodzenie w wodzie jest absolutnie zabronione ze względu na krokodyle. To one teraz korzystają z okazji..."

Sytuacja polityczna na Madagaskarze też nie jest wesoła. Głód, bieda, napady na turystów, kradzieże. Ale w Mampikonach jest spokojnie. "Tutaj złapany na gorącym uczynku złodziej odprowadzany jest na policję przez pół dzielnicy. Większość ludzi kraść się zatem boi i wstydzi. Kary są surowe. Za kradzież np. kury - trzy miesiące więzienia."

Czytaj też: "Nasze" dzieciaki na Madagskarze czekają na pierwszą lekcję [zdjęcia]

Mimo deszczu, upałów, a nawet niszczycielskiego cyklonu, który właśnie przeszedł przez Mampikony - szkoły pracują. Skończył się pierwszy z trzech semestrów. "Niektóre dzieci otrzymały bardzo dobre wyniki i znalazły się na czołówce w swoich klasach. Są też takie, które, by zdać do następnej, będą musiały się zabrać naprawdę ostro do pracy. Dotyczy to szczególnie dzieci, które wcześniej ukończyły np. kilka klas w szkole państwowej. Bywa jednak, że problemem jest niedożywienie, brak warunków do nauki. Zdarzyło się już kilka razy, że zeszyt dziec ka został ukradziony. Przez kogo? Przez szczura!"

Misjonarze, ale i świeccy nauczyciele, starają się pomagać po lekcjach. Odrabiają z dzieciakami zadania domowe, powtarzają materiał.

Nowa kantyna działa pełną parą. Dwie kucharki w wielkich kotłach opalanych drewnem gotują codziennie obiad dla 80 wygłodniałych dzieci. - Nie mogę się nadziwić, jak maluch może zjeść taki stos ryżu. Wiemy jednak dobrze, że często jest to jedyny posiłek dziennie. Dzieciaki starają się więc jeść na zapas. Są warzywa, ryby, mięso, jakiś owoc. Dzieci przybierają pomału na wadze i robią się silniejsze. Mówią często: "Jeszcze nigdy w domu nie jedliśmy czegoś takiego". Uśmiechamy się i proponujemy dokładkę. Rzadko które dziecko odmawia.

Jednym ze stałych gości na misji jest listonosz. "Przychodzi mnóstwo listów z Polski. Idą nawet kilka miesięcy. Rekordem jest ten, który dotarł do naszych rąk po sześciu miesiącach."

Misjonarze listy tłumaczą raz, potem drugi, trzeci... "Słuchają z taką uwagą wpatrując się jednocześnie w fotografię swojej rodziny z Polski. "Prosimy Cię, bądź grzeczny i ucz się pilnie", "Jesteś naszą śliczną i kochaną księżniczką, tak się cieszymy, że możemy Ci pomóc", "Szkoda, że mieszkasz tak daleko i nie możemy Cię uścisnąć i przytulić". To jest zawsze ogromne wydarzenie dla każdego dziecka. Opowiadają potem o tym tygodniami. Zdjęcia wędrują z rąk do rąk, a potem trafiają na czołowe miejsce w ich chatkach. To dodaje im sił, że pomimo tysięcy kilometrów za oceanem jest ktoś, kto się o nich martwi i kto chce im pomóc."

Roczne czesne za Malgasza w szkole bydgoskich misjonarzy to wydatek 100 złotych. Tyle kosztuje nauka, zeszyty, plecak, czasami uda się dorzucić do tego zestaw odzieży. Taką adopcję na odległość organizuje Zgromadzenie Ducha Świętego w Bydgoszczy. Po pierwszej wpłacie misjonarze przesyłają darczyńcy zdjęcie dziecka, które od najbliższego września pójdzie do szkoły oraz informacje o nim i jego rodzinie. Pierwsza wpłata to jednocześnie deklaracja, że dana osoba chce sponsorować naukę danego dziecka (100 zł rocznie) przez cały okres szkoły czyli 7-8 lat. Potem osoba lub rodzina adoptująca Malgasza na odległość dostaje, w miarę regularnie, informacje o postępach ich pociechy w nauce.

"Co możemy jeszcze zrobić, bo 100 zł to dla nas mało! Czy coś Wam potrzeba? Czy może coś wysłać?" - piszą ci, dla których stówa to niewielki wydatek. "Są tacy, dla których to jednak dużo. Wpłacają pieniądze w małych miesięcznych ratach, ale mimo wszystko też chcą pomóc." - pisze ojciec Darek.

Każda pomoc jest w szkole mile widziana. "Kiedy tylko przestanie padać i zrobi się znośnie - zabieramy się do budowy internatu. Materiały są bardzo drogie, głównie cement. Zbieramy już kamienie pod fundamenty i robimy zapasy drewnianych belek i desek na konstrukcję dachu oraz mebli, łóżek i stołów. (...) Brakuje nam też ławek. Jedna ławka to wydatek ok. 30 zł. Potrzebne będą dwie dodatkowe sale dla liceum... Wierzymy, że jak zawsze, jakoś się to ułoży."

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska