W minionym roku wielu przestępców wprawiało w zdumienie nawet policjantów. Dziś przedstawiamy rekordzistów.
Lista przestępców, którzy wpadli w ręce policji "na własną prośbę", jest długa. 58-latek, który w październiku tego roku próbował ukraść telefon 76-letniej staruszce, nie popisał się ostrożnością.
Wprawdzie udało mu się wyjąć kobiecie sprzęt z kieszeni, ale nie zauważył, że 76-latka zdała sobie sprawę z kradzieży. Kobieta przytomnie nie spuściła złodzieja z oka i z pomocą przechodniów zawiadomiła policję. Telefon od razu wrócił do właścicielki.
Nie popisał się również złodziej, który ukradł metalowe słupki z będącego jeszcze w budowie parkingu przy pl. św. Katarzyny. Mężczyzna był członkiem ekipy ochroniarskiej i dzień po dniu wywoził słupki na złom. Nie wziął jednak pod uwagę tego, że na każdym z nich jest herb Torunia. 62-letni złodziej trafił do aresztu.
Zabawki, okap i grzyby, czyli co można ukraść
Mimo że czasem złodzieje bystrością nie grzeszą, to potrafią być niesłychanie uparci. 40-latek z Chełmży cztery razy włamywał się do tego samego mieszkania. - Z okradanego domku mężczyzna zabierał wszystko, co popadło - podaje Wioletta Dąbrowska, rzecznik toruńskiej policji. - Począwszy od wyposażenia mieszkania, a skończywszy na dziecięcych zabawkach.
Policjanci zabezpieczyli ponad 100 skradzionych przedmiotów. Niektóre z nich - np. lampę - złodziej zdążył już zamontować we własnym mieszkaniu. Mężczyzna usłyszał już zarzuty.
Z kolei łupem innych złodziei z Chełmży padło wiaderko z grzybami. Przy okazji kradzieży dwaj młodzi mężczyźni pobili 62-letniego grzybiarza. Za rozbój może im grozić nawet 12 lat więzienia.
Wielka ucieczka i tajemnicza kryjówka
Złodzieje robią wszystko, by nie wpaść w ręce policji. Tutaj rekordy biją przestępcy z Golubia-Dobrzynia. 30-latek z tej gminy ukrywał się w kryjówce na bagnach. Policjanci odnaleźli go w styczniu, po kradzieży roweru.
Kiedy w sierpniu mundurowi zapukali do drzwi innego poszukiwanego 27-latka, mężczyzna wyskoczył z pierwszego piętra przez okno. Dobiegł do Drwęcy i rzucił się w nurt. Jednak na drugim brzegu rzeki czekał już na niego drugi patrol - mężczyzna więc zawrócił i jeszcze raz przeprawił się wpław przez rzekę. Brawurowa ucieczka nie pomogła - trafił do aresztu.
Rekordziści z procentami we krwi
Największe zdziwienie budzą jednak wyczyny pijanych kierowców. Rowerzyści, którzy w lipcu poruszali się po al. Solidarności w Toruniu, wprawili w zdumienie zarówno policjantów, jak i strażników miejskich.
- Mężczyźni jechali jednym rowerem - podaje Wioletta Dąbrowska. - Jeden z nich siedząc na ramie trzymał kierownicę, drugi siedział na siodełku i pedałował.
Obaj rowerzyści mieli po 0,8 promila alkoholu w organizmie.
Rekordy w stoickim spokoju pobił za to kierowca, który w lipcu zjechał do rowu, uderzył w drzewo, a potem spokojnie przesiadł się na tylne siedzenie i twardo zasnął. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, byli przekonani, że w samochodzie zostało dwóch pasażerów, a kierowca uciekł. 27-letni torunianin miał ponad trzy promile alkoholu w organizmie.
Podobnych przypadków toruńscy policjanci znają dziesiątki. - Pamiętam pijanego mężczyznę, który samochodem uciekał przed policją po toruńskiej obwodnicy - przyznaje Artur Rzepka, rzecznik miejskiej komendy. - W pewnym momencie wyłączył światła i zaczął jechać "zygzakiem". Myślał, że w ten sposób zgubi radiowóz.
Udostępnij