Sprawa kajdanek i szortów Jaku ba A., podejrzanego o zabójstwo 10-latki z Mrowin, ma bezpośredni związek z jesiennymi wyborami. Jak na dłoni pokazuje mechanizmy za sprawą których zjednoczona opozycja te wybory przegra. Przegra, bo jak weszła w kubraczek sekty antysmoleńskiej, tak nie potrafi go zrzucić do dziś. Żeby było zabawniej oryginalna sekta smoleńska, po wykonaniu zadania, dostała rozkaz “odmaszerować” i czeka w rezerwie. Sekta antysmoleńska pozostała na placu boju i nie bardzo wie co z sobą począć.
Wątpliwości pana Bodnara były jak najbardziej na miejscu. Rzecznik miał prawo je wyjaśniać. Tyle, że najpierw u komendanta głównego policji, a dopiero później na Facebooku. Wątpliwości te byłyby jeszcze bardziej nośne, gdyby rzecznik wykazał się podobną troską, gdy funkcjonariusze w cywilu kopali po całym ciele Bogu ducha winnych (co potwierdził sąd!) uczestników Marszu Niepodległości. Ale wówczas milczał.
Praktyką budzącą jak najgorsze skojarzenia jest medialna zagrywka dotycząca syna pana Bodnara. I to wcale nie dlatego, że nie mamy prawa wiedzieć, jak najważniejsze osoby w państwie sprawują się jako rodzice. Jednak łączenie obu spraw nie ma z dziennikarstwem nic wspólnego.
Nie trzeba było czekać długo, a sekta antysmoleńska obwołała Adama Bodnara nowym błogosławionym. W internecie pojawiła się petycja w obronie Bodnara, który “broni pokrzywdzonych i słabszych w sposób bezstronny i kompetentny”.
Poczytałem sobie komentarze ludzi udostępniających te święte obrazki. Poważnych ludzi z poważnymi tytułami. Dowiedziałem się o “tłuszczy pałającej zemstą”, “niewolniczym folwarku pana i plebana”, o “rządach troglodytów” i “rynsztoku [wyborcach PiS], który można jedynie spuścić w kanał”. Cyk, i wszystko jasne. Majtki Jakuba A. zatrzepotały na drzewcu Drużyny Moralnej Wyższości. Dlatego za kilka miesięcy przerżniecie wybory. Bo - to prawda - tych u władzy nic nie przekona, że białe jest białe. Ale co z tego, jeśli was - że czarne jest czarne.
