MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mało który rodzic chodzi na wywiadówki z przyjemnością. Czy można to zmienić?

MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ [email protected]
Na wywiadówce nie ma tłumów i jest nudno. Bywa i tak, że rodzice są zażenowani, najchętniej zapadliby się pod ziemię. Jak to zmienić? Co zrobić, żeby do szkoły przychodzili nie tylko uczniowie, ale też ich rodzice? - ministerstwo edukacji szuka pomysłu na dobrą wywiadówkę.

Co czwarty rodzic nie zagląda do szkoły swojego dziecka wcale lub wpada tylko czasami. Jeśli już przyjdzie na wywiadówkę, to albo się zawstydzi, albo wynudzi.
Ministerstwu chodzi o zainteresowanie szkolnymi spotkaniami, i o to, żeby mówiło się na nich o bezpieczeństwie dzieci.

Po pierwsze: załatwmy to szybko

Oto wywiadówka, którą chyba każdy zna: rodzice upychają się w zbyt ciasnych ławkach, podpisują listę obecności.
- Trzeba wybrać trójkę klasową - bąka wychowawca. Rodzice kulą się, pochylają głowy, jakby to było odpytywanie na fizyce. Jeżeli nawet ktoś ma ochotę się zgłosić, nie podniesie ręki, bo nie wypada. Czeka aż ktoś go zaproponuje. Ale jak tu zaproponować, skoro nikt nikogo nie zna? Więc nauczyciel wyczytuje nazwiska z listy: - Może pani? Nie? To może pan?
Dalej: pieniądze. Na komitet rodzicielski, na klasowe, na ubezpieczenie. Znów lista: masz zadeklarować, ile dasz. Nauczyciel sprawdza, czy wszyscy na pewno zadeklarowali. Wiadomo, że będzie sprawdzał, więc każdy raczej wpisuje maksymalną wysokość, nawet jeśli nie wie, skąd wziąć tyle pieniędzy.
Jeszcze odczytanie komunikatów dyrektora o wymianie szkolnych drzwi albo okien. Jeden rodzic jest zainteresowany, drugi z nudów bazgrze coś na kartce, trzeci ziewa. Później straszenie, że będzie ciężko, jak się dzieci nie przyłożą do nauki. I narzekanie, że słaba frekwencja. Każdy czeka, czy padnie nazwisko jego pociechy. Zanim nauczyciel wyczyta z kartki, kto ma zostać na indywidualną rozmowę, przypomina wszystkim rodzicom, że trzeba uzupełnić dane, gdzie kto mieszka, pracuje, numer telefonu (rodzice cicho: - Po co mu numer, skoro i tak nie zadzwoni, nie ma takiego zwyczaju). Czasami oni chętnie by zadzwonili do niego. Ale to trudne. Wychowawca nie zdradzi swojego numeru komórkowego, każe dzwonić przez szkolny sekretariat. A w sekretariacie mówią, że teraz nauczyciel nie może podejść, bo są lekcje. A na przerwie mówią, że nie może, bo przerwa. A przed lekcjami mówią, że jeszcze go nie ma. A po lekcjach, że wyszedł...
Pozostają więc wywiadówki.
Po części formalnej można porozmawiać z wychowawcą. On głośno i wyraźnie wyczyta nazwiska tych, którzy rozmowy nie unikną. Wiadomo, że wyczytuje się zawsze rodziców dzieci najsłabszych w nauce i zachowaniu. Nie wyczytani patrzą więc na wyczytanych z wyższością.
- Na wywiadówki przychodzi coraz mniej rodziców, odsuwają się od szkoły - zauważa Danuta Kielnik, pedagog, edukator, prowadzi zajęcia z nauczycielami, uczniami. Wychowawcy żalą się, że kiedyś, jak było zebranie rodziców, to nie przyszedł najwyżej co piąty. Teraz, jak przyjdzie co trzeci, to jest dobrze. Widać to szczególnie w gimnazjach - niektórzy nawet nie są ciekawi, jak wygląda wychowawca ich dziecka. Opuszczają już pierwszą wywiadówkę, później też nie przychodzą, choćby ich pisemnie wzywać do szkoły.
Po drugie: jest źle, to się mówi
Mama 10-letniej Agnieszki z Bydgoszczy chodzi na wywiadówki, choć nie lubi. - Wychowawczyni, pani Ela, w kółko mówi o problemach, nigdy nie pochwali dzieci. Kiedyś zapytałam, jak tam moja córka? A ona, że nie ma kłopotu, nie ma o czym mówić. A więc mówi się tylko, gdy jest źle. Nigdy wtedy, gdy jest dobrze. Przez trzy pierwsze lata nauki w szkole nikt z nas, rodziców, nie usłyszał, czym dziecko się wyróżnia, jaki ma talent. A przecież w każdej klasie jest jakaś Basia, która wyjątkowo pięknie czyta, jakiś Andrzejek, który ładnie rysuje. Dzieci powinny czuć, że są w czymś dobre, wyjątkowe. Ale w naszej szkole o tym się nie mówi.
Po trzecie: w złą godzinę
Jachcice, rodzina wielodzietna - dziesięcioro dzieci, w tym szóstka w wieku szkolnym. Mama - organistka, tato - ślusarz. Chcą zmienić dzieciom podstawówkę. Powód? Brak porozumienia z nauczycielami. A zaczęło się właśnie od wywiadówek. Rodzice zbyt dużo ich opuścili, szkoła uznała, że się nie interesują, skierowała sprawę do sądu rodzinnego. Chce, żeby kurator przypilnował rodziców. A ci tłumaczą: - Chodzilibyśmy na wywiadówki, tylko jak to zrobić, skoro wszystkie są w tym samym czasie? Do pierwszego dziecka idzie się na początek, do drugiego na koniec, a do trzeciego wcale - tłumaczą.
Po czwarte: lepiej milczeć?
Rodzicom wstyd się przyznać, że opuszczają wywiadówki. Tylko szesnastu na stu mówi otwarcie: - Na wywiadówki nie chodzę wcale. Co trzeci przyznaje, że chodzi "rzadko" albo "czasami", ewentualnie "zazwyczaj". Tak wynika z badań CBOS przeprowadzonych wiosną tego roku na zlecenie naszej gazety, która prowadzi kampanię "Szkoła bez przemocy".
Im starsze dziecko, tym rzadziej tato z mamą wpadają do szkoły. Widać to wyraźnie: uczeń rośnie - maleje zainteresowanie rodziców sprawami szkolnymi. Do pracy w komitetach rodzicielskich trudniej zachęcić kogoś, kto ma dziecko w gimnazjum czy liceum. Rodzice najczęściej udzielają się w podstawówkach, najchętniej mamy dziewczynek, prymusek. I w ich domach pewnie dużo rozmawia się o szkole. W innych to temat rzadki. Nawet jeżeli dziecko ma w szkole kłopoty, popadło w konflikt, było ofiarą przemocy - woli nie mówić o tym rodzicom, bo wydaje mu się, że oni i tak nie będą umieli pomóc. Tylko mniej niż połowa rodziców gotowa jest poruszyć taki problem na wywiadówce. Co trzeci rodzic, jak trzeba, pójdzie do szkoły i porozmawia z nauczycielem w cztery oczy. Ale aż co piąty rodzic nie zrobi nic, bo będzie się bał, że jak się w szkole odezwie, to zaszkodzi dziecku.
Po piąte: znaleźć sposób
"Wywiadówka inaczej" - to propozycja ministerstwa edukacji. MEN właśnie ogłosiło konkurs dla nauczycieli, którzy znajdą sposób na takie poprowadzenie spotkań z rodzicami, żeby zainteresowali się, chcieli przychodzić do szkoły, rozmawiali o swoich dzieciach, o ich bezpieczeństwie.
- Mamy nadzieję, że powstaną scenariusze spotkań, nauczyciele przygotują ciekawe materiały, prezentacje multimedialne. Uda im się zaangażować rodziców - mówi Danuta Dzida z MEN.
Autorzy najlepszych pomysłów dostaną nagrody.
Ogłoszenie wyników: 10 grudnia 2006. Regulamin konkursu na stronie ministerstwa edukacji: www.men.waw.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska