A on ucieka. Teraz znowu. Wyszedł o dziewiątej rano. Miał iść do szkoły, ale na lekcjach się nie pojawił. Mama, tata i policja szukali go przez cztery dni. Sam wrócił. Gdzie był tego 14-latek zdradzić nie chce. Powiedział tylko, że w jedną i drugą stronę jechał pociągiem. 16-latka z Golubia-Dobrzynia nie ukrywała, że przyjechała do Bydgoszczy na randkę z o wiele starszym "kolegą" poznanym przez internet.
Małolaty uciekają coraz częściej. Najnowsze dane są zatrważające. - Tylko w całym ubiegłym roku dostaliśmy prawie 1200 zgłoszeń o zaginięciach dzieci i młodzieży - informuje mł. asp. Przemysław Słomski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
To o 165 więcej przypadków niż odnotowali w 2012. Uciekinierzy to przeważnie gimnazjaliści. Ci z trudnych środkowisk i ci z tzw. dobrych domów - też. Jedni znikają z domu albo placówek na parę godzin. Inni - na kilka albo i kilkanaście dni. Czasem na parę miesięcy. Policja nie czeka 24 godzin od momentu zgłoszenia. Działa natychmiast. Szuka.
Dlaczego dzieci uciekają?
- Brakuje im opieki rodzicielskiej - twierdzi Krzysztof Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. - Czują, że nikt, to znaczy przede wszystkim rodzice, nimi się nie interesują i w ten sposób próbują zwrócić na siebie uwagę. Konflikty z rodzicami to następne powody. Jankowski mówi o falach ucieczek. - Im cieplej i im ładniejsza pogoda za oknem, tym więcej ucieczek - dodaje pedagog. - Fala wiosenno-wakacyjna właśnie nadchodzi.
Czytaj e-wydanie »