Mandat z dopłatą

     Tak się zdarza, kiedy policja nie nadąża z wystawianiem mandatów w ciągu miesiąca, czyli w ustawowym terminie. Wtedy zobligowana jest do skierowania sprawy do sądu grodzkiego. To z kolei naraża na dodatkowe koszty (150 zł) użytkowników "czterech kółek". Przypomnijmy, iż za przekroczenie prędkości można zapłacić od 50 do 500 zł. Najwyższa stawka przewidziana jest za naruszenie przepisu o 51 i więcej km/h.
     Nie trudno domyślić się, że karani kierowcy są oburzeni. Bo niby dlaczego mają płacić za opieszałość policji? Ale ta ripostuje. - Nie byłoby mandatów, gdyby kierowcy nie przekraczali dozwolonej prędkości - mówi nadkom. Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. - Nie można też mówić o naszej opieszałości. Wezwanie do sądu otrzymują tylko kierowcy, których tożsamości nie udało się ustalić w ustawowym czasie. Bywa przecież, że auto zarejestrowane jest jako leasing bankowy lub jest własnością firmy i wykorzystywane jest przez pracowników. Ustalenie tych faktów i kierowcy, który akurat tego dnia naruszył przepisy, bywają bardzo trudne. Stąd opóźnienia.
     Od początku roku bydgoska policja wysłała do kierowców ok. 2 tys. wezwań o zapłacenie mandatów. W tym prawie 300 wniosków trafiło do sądów grodzkich. Sprawy kierowców spoza województwa wysyłane są do właściwym komend - wyjaśnia asp. sztab. Ewa Przybylińska, rzecznik komendanta miejskiego policji w Bydgoszczy.