Kiełpin, gm. Tuchola. Pośrodku wsi - gospodarstwo Marcina Wasiniewskiego. Wzorowy porządek, dużo kwiatów wokół domu, a część mieszkalna z niewielkim podwórkiem i ogrodem jest oddzielona od części gospodarczej.
Ciągle coś ulepsza
Wchodzimy do tej drugiej części. Na ścianie jednego z budynków widzę tabliczki z napisem "Bezpieczne gospodarstwo rolne". Dwukrotnie brał udział w tym konkursie organizowanym przez KRUS, inspekcję pracy i ministerstwo rolnictwa. - W 2005 roku zająłem trzecie miejsce w kraju, w tym roku wygrałem etap wojewódzki i mam nadzieję, że wynik na etapie ogólnopolskim będzie lepszy - mówi Wasiniewski.
Ma prawo liczyć na lepszy wynik, bo ciągle coś w gospodarstwie poprawia. - W tym roku za 18 tysięcy złotych kupiłem dwupłaszczyznowy zbiornik do paliwa - dodaje rolnik. - Nie zrobiłem tego ze względu na konkurs, żeby lepiej wypaść, ale dla bezpieczeństwa mojej rodziny.
Przejażdżki na przyczepach
Twierdzi, że w bezpieczeństwo warto inwestować. Ma sporo maszyn. Każda z nich wygląda jakby dopiero co przyjechała od dealera. - Dbam o nie i o to, by wszystko było zawsze na swoim miejscu - podkreśla młody gospodarz i prowadzi do garażu, w którym równiutko poukładane - jak w sklepie - leżą narzędzia. - Dlatego nie rozumiem tych, którzy na przykład nie zakładają osłon na maszyny, bo twierdzą, że one im przeszkadzają. Czy to tak trudno je zdjąć przed naprawą?
Gospodarz z Kiełpina czasami pomaga w pracy innym rolnikom. - Bywa, że proszą mnie, bym zabrał dziecko do kombajnu - opowiada. - Zawsze odmawiam, bo to przecież niebezpieczne. Tak samo jak przejażdżki na przyczepach zapełnionych słomą czy sianem.
Gospodaruję na ok. 50 hektarach, ale zboża wysiewam zawsze blisko domu. - Dlatego nie ma problemów z tym, że ktoś chce wrócić z pola na przyczepie - dodaje. - Zresztą i tak bym się na to nie zgodził. Przecież znacznie wygodniej czy i bezpieczniej jest pojechać samochodem.
Dużo do zrobienia
- Nie wszyscy gospodarze są tak świadomi zagrożeń w rolnictwie - uważa nadinspektor Roman Wzorek z bydgoskiego inspektoratu Państwowej Inspekcji Pracy. - Wielu rolników, choć na ogół wie czego robić nie wolno, jest przekonanych, że im się nic nie może stać. Staramy się zmienić to ich nastawienie nawet z pomocą księży czy kół gospodyń wiejskich oraz dzieci i młodzieży. I choć liczba wypadków w rolnictwie systematycznie spada, to wciąż jest dużo do zrobienia.
W tym roku, w Kujawsko-Pomorskiem, zgłoszono ok. 1000 wypadków. 4 osoby zginęły. Ostatnia z nich zmarła w miniony piątek, w Oporówku (pow. inowrocławski). - 22-letni mężczyzna naprawiał maszynę do prasowania słomy - mówi Wzorek. - Wciągnęła go i wykrwawił się na polu. Tego nieszczęścia - i wielu innych - można było uniknąć! Niestety refleksja często przychodzi za późno.
Zadzwonił do nas gospodarz właśnie z pow. inowrocławskiego. Prosił, by napisać, ze jego sąsiedzi są nieodpowiedzialni, bo na przyczepie wożą nawet dzieci. Czy zwrócił im uwagę? - Nie, bo by się na mnie obrazili - odparł.