W niedzielnym meczu z Legią już po 10. minutach Raków przegrywał 0:2. W drugiej połowie hat tricka skompletował Jarosław Niezgoda, a tuż przed końcem spotkania wynik na 3:1 ustalił Tomáš Petrášek.
- Bardzo się cieszę, że moi zawodnicy potrafili wyjść z twarzą i strzelić gola honorowego. Nie byliśmy zbyt dobrze przygotowani do tego meczu, całą winę biorę na siebie. Zmiana w 33. minucie świadczy o tym, że sam nie pomogłem dziś drużynie. Chcieliśmy zagrać swoją piłkę i pójść na wymianę z Legią, ale dość szybko zostaliśmy powaleni na deski - przyznał Marek Papszun.
- Można brzydko grać i też przegrywać. Chcemy utrzymać się w PKO Ekstraklasie i trudno, żebyśmy mieli inne cele. Ładną grę i wyniki trzeba połączyć, ponieważ piłka nożna to musi być widowisko. Może obrona Częstochowy przy Łazienkowskiej zdałaby test, ale my dalej będziemy robili swoje. Myślę, że kibice zobaczyli niezłe widowisko. Niestety, bez naszego udziału - dodał szkoleniowiec Rakowa.
- Ciężko powiedzieć, dlaczego tak źle weszliśmy w mecz. Być może popełniłem błędy. Muszę to przeanalizować. Nie obwiniam swojego zespołu. Szacunek, że zdołali z tego wyjść z twarzą. Mogło to skończyć się gorzej. Przyjdzie czas na spokojną analizę. Zbiorę wszystkie dane i będę wiedział, jak wyglądało to od strony motorycznej i taktycznej. Wiadomo, że jesteśmy beniaminkiem i cała otoczka dzisiejszego spotkania mogła wpłynąć na postawę moich zawodników. Mimo wszystko kilku z nich zagrało dobry mecz. Igor Sapała czy Emir Azemović wystąpili na swoim poziomie, Petr Schwarz również pracował bardzo ciężko. Nie mam pretensji do żadnego zawodnika - podkreślał Papszun.
ZOBACZ TEŻ:
ZOBACZ TEŻ:>> NAJPIĘKNIEJSZE ZAWODNICZKI MISTRZOSTW ŚWIATA KOBIET W PIŁCE NOŻNEJ [TOP 25, ZDJĘCIA] <<
Paweł Stolarski: Z meczu na mecz wyglądamy coraz lepiej fizycznie
