Obejrzyj: Odkrywamy Toruń. Spacerkiem po Chełmińskim i Mokrem

Błyskawiczna decyzja o pomocy uchodźcom z Ukrainy
Z ogarniętej wojną Ukrainy do Polski dotarły już prawie 2 miliony uchodźców. Głównie są to matki z dziećmi, bo granicy polsko-ukraińskiej nie mogą przekraczać Ukraińcy w wieku od 18 do 60 lat – bronią kraju przed rosyjskimi wojskami.
W Toruniu, w przygotowanych przez miasto punktach przebywa ponad 400 osób, a trudno zliczyć, ilu potrzebujących otrzymało pomoc od zwykłych mieszkanek i mieszkańców. Na to, by dać schronienie uchodźcom pod swoim dachem, zdecydowała się dyrekcja Szkoły Salezjańskiej w Toruniu. Schronienie znalazło tam łącznie 7 osób z Ukrainy: dwie matki z pięciorgiem dzieci, które dotarły do Polski 10 dni temu.
Polecamy
– Społeczność szkoły organizowała transport z pomocą do Ukrainy, który dotarł na granicę tydzień po wybuchu wojny – mówi „Nowościom” ks. Leszek Zioła, dyrektor Szkoły Salezjańskiej w Toruniu. – Rodzice uczniów zapytali się mnie, czy szkoła jest w stanie pomóc także ze znalezieniem lokalu dla uchodźców. Mamy jeden pokój gościnny, z łazienką, w którym mogliśmy przyjąć potrzebujących, więc nie był to dla nas problem. Dla całej społeczności szkoły jest to wielka radość, że możemy być tu razem z nimi i pomóc, tak jak możemy – dodaje dyrektor szkoły.
Podróż na granicę: kilkanaście kilometrów pieszo, potem 10-godzinne oczekiwanie
W ten sposób do szkoły w Toruniu trafiły przyjaciółki: Maria i Olena z pięciorgiem swoich dzieci – najmłodszy Timo ma 3 lata, starsze Asia i Denis po 11. Pochodzą spod Żytomierza, położonego około 150 kilometrów od Kijowa. Dokładnie pamiętają, kiedy w rozpoczęły się bombardowania ukraińskich miast.
– Szyby wypadały z okien, wszystko drżało. Aż serce staje – mówi Olena. – Do ostatniego momentu nie wierzyliśmy, że to się dzieje – przyznają kobiety i dodają, że do dziś trudno jest im się pogodzić z rosyjską inwazją. – Myślałyśmy, że wszystko potrwa kilka dni i się skończy, ale z czasem zaczęło się robić coraz gorzej – dodaje Olena. – Szyby wypadały z okien, wszystko drżało. Aż serce staje – mówi Olena. – Do ostatniego momentu nie wierzyliśmy, że to się dzieje – przyznają kobiety i dodają, że do dziś trudno jest im się pogodzić z rosyjską inwazją. – Myślałyśmy, że wszystko potrwa kilka dni i się skończy, ale z czasem zaczęło się robić coraz gorzej – dodaje Olena.
Polecamy
- Kolejne atrakcje na zamku krzyżackim w Toruniu! Co, kiedy i za ile? Oto szczegóły!
- 40 złotych za pomoc Ukraińcom. Gdzie i jak w Toruniu złożyć wniosek o dotację?
- Omikron w odwrocie. Szpitale w Kujawsko-Pomorskiem wracają do planowego leczenia
- Apator znów trenował na Motoarenie. W środę na trybunach zasiedli kibice
Gdy rozpoczęły się rosyjskie naloty na stolicę Ukrainy, od razu podjęły decyzję o opuszczeniu kraju. – Na granicę było bardzo ciężko dotrzeć – przyznają kobiety. Do pewnego miejsca dotarły samochodami z pomocą swoich mężów, dalej pieszo pokonały kilkanaście kilometrów. Gdy dotarły na granicę, czekały 10 godzin na odprawę. W końcu przekroczenie granicy i upragniony pokój.
W Ukrainie zostało całe ich życie, ale Polacy okazali się dla nich jak bracia
Mężowie, którzy przywieźli Marię i Olenę na granicę z Polską, zostali w Ukrainie. Walczą z rosyjskim najeźdźcą.
– Rozmawiamy z rodziną i przyjaciółmi, którzy tam zostali kilka razy dziennie. Pytamy się, jak oni sobie radzą, oni jak my. Wszyscy martwimy się o siebie – opowiadają mamy. – Tam zostali nasi mężowie i reszta rodziny. Tam są nasze domy, dokumenty, praca, wszystko – wyliczają Maria i Olena. – W jednym momencie całe życie tam zostało – tłumaczy Maria.
Kobiety mają jednak nadzieję, że kiedyś uda im się wrócić do Ukrainy. Marzą o tym, by w ich kraju zapanował pokój. Na razie jednak starają się ułożyć sobie życie w Polsce. W planach mają znalezienie pracy i mieszkania dla siebie i swoich dzieci. Jak mówią Maria i Olena, w Polsce czują się jak w domu. – Dzieci były dzisiaj pierwszy raz na lekcjach, ale już im się bardzo podoba – opowiadają.
- Uwaga! GIS wycofał te produkty ze sklepów! Masz je w domu? Wyrzuć!
- Dryła: "Z zawodnikiem reprezentującym morderców się nie gra, nie podaje ręki"
- Wielka radość w Czerniewicach! Matka z Ukrainy, 4 dzieci i psy wreszcie dotarli
- "W żyłach mojego syna płynie ukraińska krew". Przejmujący wpis Wojciecha Szczęsnego
Szkoła ich dzieciom zapewnia materiały konieczne do nauki, zeszyty i inne pomoce naukowe. – Wszyscy są bardzo pomocni – nauczyciele i inni pracownicy szkoły, ale także zwykli ludzie spotkani na ulicy – mówi Maria.
– Jednego dnia poszłyśmy do kawiarni i jeden klient, gdy usłyszał, że jesteśmy z Ukrainy, zaproponował, że kupi nam kawę i ciastko – opowiada wzruszona Maria. – Polacy są dla nas jak bracia – dodaje Olana i podaje inne przykłady pomocy, jaką otrzymały w Polsce. – Widzimy zbiórki w marketach, wiemy, że są zbiórki odzieży i innych artykułów, to wszystko jest dla nas bardzo miłe i pomocne, jesteśmy niezmiernie wdzięczne za wszystkie, najmniejsze gesty pomocy – mówi Olana.
Marzenia są przyziemne
Kobietom trudno jest myśleć o przyszłości, gdy ich najbliżsi walczą o wolność swojego kraju. Ich największym marzeniem jest koniec wojny.
– Chcemy naprawdę niedużo. Marzymy po prostu o tym, żeby był pokój i przestali ginąć ludzie – mówi Maria. – Trudno myśleć o czymkolwiek więcej, gdy widzi się okaleczone dzieci i toczy się wojna – dodaje, pochodząca z Łucka w Ukrainie, Krystyna, uczennica 7 klasy, która pomaga nam tłumaczyć rozmowę z Marią i Oleną.
- Strażacy z OSP Kamionki Duże solidarni z Ukrainą. Przekazali wóz strażacki
- Rosyjscy i Białoruscy hokeiści KH Energi wydali oświadczenie! NIE wojnie!
- "Wojsko Polskie nie prowadzi mobilizacji”. MON ostrzega przed fałszywymi SMS-ami
- Alina i Siergiej z dziećmi uciekli przed wojną! Kilka dni nie wychodzili z piwnicy
W Toruniu, rodziny znalazły bezpieczne miejsce, gdzie nad ich głowami nie latają myśliwce, a z okien nie wypadają szyby po wybuchach bomb, ale jak mówią kobiety, myślami są w Ukrainie.
– My jesteśmy tutaj, bezpieczni, a nasze rodziny tam. Zostaje nam tylko kontakt przez internet. My jesteśmy tu, ale serce zostało tam – mówią.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku: