Ona już dawno chciała od niego odejść. Próbowała, ale Marian, który zmarnował jej życie, pił, wyzywał i znieważał, był brutalny - mówiła jedna z krewnych oskarżonego.
Na korytarzu Sądu Okręgowego w Bydgoszczy trwało nerwowe wyczekiwanie. Jerzy Dybicz, brat zamordowanej 27 marca ubiegłego roku Marioli N., siedział na ławce pod ścianą. Wyjął oprawione w ramkę zdjęcie siostry. Ściskał je też kilka minut później słuchając sentencji wyroku. - Mariana N. uznaję winnym zabójstwa Marioli N. i skazuję na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności - oświadczył sędzia Marek Kryś zebranym na sali krewnym i znajomym zamordowanej.
Przeczytaj także: Morderstwo w Fordonie. Waldemar S. pchnął Ewę nożem w serce? Nie przyznaje się
W sądzie stawili się wszyscy, poza samym oskarżonym. Nie zgodził się na udział w rozprawie, na to, by policjanci doprowadzili go na publikację wyroku z aresztu śledczego. - Działał z zamiarem bezpośrednim. To człowiek zdegenerowany. Jedyną okolicznością łagodzącą w tym przypadku jest fakt, że wcześniej nie był karany.
Mariola i Marian N. byli małżeństwem od 27 lat. Mieszkali w domu jednorodzinnym przy ulicy Wyzwolenia w bydgoskim Fordonie. Na długo przed swoją śmiercią kobieta postanowiła, że musi zakończyć toksyczny związek z wiecznie pijanym i agresywnym mężem. 53-letni Marian N. wielokrotnie groził jej pozbawieniem życia. Kilka miesięcy przed śmiercią Mariola wyjechała do pracy w Niemczech. - Zdała sobie sprawę, że można żyć w spokoju, być szanowaną. Poczuła się kobietą - zaznaczał sędzia Kryś, uzasadniając wyrok na N.
Tragedia rozegrała się, gdy wiosną ubiegłego roku Mariola, już po złożeniu do sądu wniosku rozwodowego, wróciła na krótko do Bydgoszczy. Przenocowała na piętrze domu przy Wyzwolenia. Marian zajmował parter. Feralnego dnia zeszła na chwilę na dół. Wtedy, w obecności synowej Marian N. zadał żonie 11 ciosów nożem, w tym trzy w serce. - Nie dał jej szans - skwitował sędzia. Wyrok, który wczoraj zapadł, jest nieprawomocny.
Czytaj e-wydanie »