Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Pawlak: Żal mogę mieć tylko do siebie [ROZMOWA]

Piotr Hukało
Mariusz Pawlak
Mariusz Pawlak Fot. Piotr Hukało
Rozmowa z Mariuszem Pawlakiem, byłym trenerem pierwszoligowej Chojniczanki.

Zaskoczyła Pana decyzja o dymisji?
W naszym zawodzie jest tak, że jak nie ma wyniku, to przychodzi ktoś z zarządu i mówi „panu już dziękujemy”. W sobotę nie wygraliśmy meczu ligowego, więc zarząd podjął decyzję, którą szanuję. W poniedziałek się spotkaliśmy, porozmawialiśmy i tyle...

Czyli jedynym argumentem za rozwiązaniem z Panem kontraktu był fakt słabych wyników sportowych?[/b
Tak. Spotykaliśmy się wiele razy z zarządem, pracowaliśmy praktycznie codziennie i o innych argumentach nigdy nie było mowy. Dzisiaj Chojniczanka potrzebuje punktów, których było za mało.
[b]Plotkowało się, że wewnątrz zespołu jest jakiś konflikt.

Jeśli był to był bardzo szybko zażegnany, jak nie w szatni, to panował nad tym dyrektor sportowy i zarząd.

Runda wiosenna od samego początku była słaba. Czy wcześniej zarząd nałożył na Pana jakieś ultimatum punktowe, czy decyzja o rozstaniu po meczu z Wigrami Suwałki była spontaniczna?
W Chojnicach nigdy nikt nie nałożył na mnie żadnego ultimatum. W klubie pracują ludzie, którzy czują to co dzieje się z drużyną i na podstawie tego podejmuje się decyzje. W Chojniczance nigdy nie oczekiwano ode mnie nie wiadomo czego. Wierzono w moje kompetencje trenerskie. Nie uważam żebym je stracił, jednak nie było wyników i zdecydowano, że trzeba coś zmienić. W naszym zawodzie to wszystko jest wliczone. Możesz się rano obudzić i już nie być trenerem.

W poprzednim sezonie wiosna w wykonaniu „Chojny” również nie była idealna, jednak wtedy zarząd stał za Panem murem. Co więc teraz się zmieniło?
To bardziej pytanie do ludzi z zarządu. Tamte wydarzenia działy się w ubiegłym sezonie. Nie warto oglądać się w przeszłość, tylko trzeba patrzyć do przodu.

Całość odpowiedzialności za kiepskie wyniki bierze Pan na siebie? W okresie przygotowawczym piłkarze prezentowali się całkiem nieźle, a w rozgrywkach ligowych wyglądają jakby zapomnieli jak się gra w piłkę.
Nigdy nie wypowiadam się na temat poszczególnych piłkarzy. Nie wyciągałem nazwisk piłkarzy, gdy musiałem się bronić w rozmowie z zarządem. Jako trener jestem odpowiedzialny za pracę z zawodnikami na treningach, czy za wystawiany skład. Jak mówiłem: wynik sportowy był niezadowalający i to była przyczyna rozwiązania ze mną umowy.

Chojniczanka w najbliższej kolejce ma wolne, do następnego meczu niespełna dwa tygodnie. Sporo czasu żeby popracować z piłkarzami. Jest Panu trochę żal, że zarząd Panu na to nie pozwolił?
Żal to ja mogę mieć tylko do siebie, że nie wszystko udało się tak jak sobie zakładałem. Nie mam do nikogo pretensji. Czy do meczu z Chrobrym Głogów udałoby mi się coś zmienić? Teraz możemy już tylko spekulować.

Jakie ma Pan plany wobec siebie?
Póki co wróciłem do Gdańska. Pewnie trochę odpocznę. Muszę sobie wszystko przeanalizować, zastanowić się nad swoimi błędami. Na pewno ta sytuacja da mi sporo doświadczenia. Na razie nie nie nie mam jednak sprecyzowanych planów.

W Kluczborku szukają trenera.
Dostałem ofertę z Kluczborka. Nie przyjąłem jej po pierwsze pierwsze dlatego, że Chojniczanka gra, tak samo jak MKS Kluczbork o utrzymanie w I lidze, a po drugie według regulaminu trener w pół roku nie może prowadzić dwóch zespołów z I ligi.

Jakie będzie miał Pan wspomnienia z Chojnic?
Objąłem zespół z II ligi, który walczył o utrzymanie i był w rozsypce. Przez lata udało się stworzyć jakiś projekt tego klubu. Ludzie z nim związani to prawdziwi fanatycy futbolu. Myślę, że wspólną pracą coś udało się nam zrobić.

To inaczej: awans do I ligi, 5 miejsce na koniec sezonu, czy wyjście jako trener na stadion przy Łazienkowskiej w Pucharze Polski. Na które wspomnienia najszerzej się Pan uśmiecha?
Chyba 5 miejsce w I lidze. Awans awansem, jednak 5 lokata była czymś niezwykłym. Graliśmy skuteczną piłkę. To był naprawdę dobry sezon w naszym wykonaniu. Puchar Polski był fajną przygodą. Chcieliśmy jak najdalej zajść i tego, że zagraliśmy na Łazienkowskiej nikt nam nie zabierze.

Chojniczanka utrzyma się w I lidze?
Wierzę, że tak. Nie patrząc na najbliższy walkower potrzebne są ze dwa zwycięstwa. Analizując to co dzieje się z drużynami, które grają między sobą o utrzymanie, oni też tracą punkty. Najważniejsze są jednak zwycięstwa, aby w przyszłości nie musieć z obawą patrzyć na to co dzieje się na innych boiskach. Teraz po prostu trzeba wykorzystać sytuacje, które zdarzają się w każdym meczu. To jest klucz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mariusz Pawlak: Żal mogę mieć tylko do siebie [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska