Sprawa nie dotyczyła „interwencji” rodzica za pomocą e-dziennika, ani skarg składanych przez jednego z rodziców uczniów Szkoły Podstawowej im. Mikołaja Kopernika w Sicienku - odpowiada adw. Jakub Pawlak, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli nauczycielek z sicieńskiej podstawówki.
Zobacz wideo: Marcin Czyżniewski, prof. UMK mówi o rozbudowie szpitala Biziela w Bydgoszczy

Przypomnijmy, że chodzi o wyrok Sądu Rejonowego w Nakle, który zapadł w ubiegłym roku. O sprawie informowaliśmy pod koniec lutego tego roku, kiedy historię nagłośniło Stowarzyszenie Umarłych Statutów broniące praw uczniów.
Ta historia ma początek dwa lata temu. Matka interweniowała w szkole za pośrednictwem e-dziennika w sprawie koleżanki swojej córki. Chodziło rzekomo o - jak ocenia kobieta - niewłaściwe zachowanie jednej z nauczycielek wobec dziewczynki. Inna sytuacja dotyczyła, m.in. rzekomego braku opieki nad dziećmi w świetlicy mieszczącej się przy szkole.
To Cię może też zainteresować
Pytania, które matka wysyłała do szkoły, zostały jednak odczytane przez pracowników placówki jako bezpodstawne niepokojenie. Sprawa trafiła najpierw na policję, potem na wokandę Sądu Rejonowego w Nakle. Cztery pracownice szkoły występowały w niej jako oskarżyciele posiłkowi.
Sąd uniewinnił matkę, uznając, że wysyłanie wiadomości do kadry szkoły za pośrednictwem elektronicznego dziennika, nie wyczerpuje znamion czynu z artykułu 107 Kodeksu wykroczeń, mówiącego o złośliwym niepokojeniu.
W uzasadnieniu wyroku czytamy, iż "w czerwcu 2021 roku doszło do zdarzenia na lekcji języka angielskiego, podczas której nauczycielka (…) miała naruszyć nietykalność cielesną jednej z uczennic". Sąd stwierdził, że obwiniona kontaktowała się z nauczycielkami tylko przez e-dziennik i "wysłała najwyżej po trzy wiadomości do każdej z nich". Przy czym odebranie tych wiadomości zajęło nauczycielkom kilka tygodni. Do dyrektor i wicedyrektor szkoły dzwoniła - podkreśla sąd - natomiast tylko w czasie, kiedy "realnie i faktycznie wykonywały one owe funkcje, a nie w okresie ich urlopów, czy zwolnienia lekarskiego". W stanowisku sądu czytamy, że matka miała prawo wysyłać pytania i składać skargi oraz wnioski "nawet, jeżeli nie są one zasadne".
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z dyrektorką szkoły, Beatą Szczęśniak. Zapewniła, że odpowie na pytania przesłane mailowo. Odpowiedź przyszła 16 marca, ale nie od pani dyrektor, tylko od adwokata Jakuba Pawlaka.
- Problem polegał na tym, że jeden z rodziców, domagał się wydania dokumentacji, która nie była w posiadaniu dyrektora szkoły. Rodzic nie mógł pogodzić się z tym faktem i wielokrotnie składał wnioski o wydanie wskazanych przez niego dokumentów - wyjaśnia prawnik. - Nie stanowiło natomiast problemu, wydanie rodzicowi dokumentacji, która była w posiadaniu Szkoły. Rodzic odebrał przekazane mu kopie dokumentów, a fakt ten sygnował własnoręcznym podpisem.
Świetlica nie podlega szkole
"Przekazanie rodzicowi dokumentacji nie zakończyło jednak sprawy. Rodzic kolejny raz składał zastrzeżenia co do treści dokumentów - czytamy dalej w odpowiedzi adw. Pawlaka - Nie przyjmował przy tym do wiadomości, że dokumenty stanowią wierne odzwierciedlenie opisanych w nich zdarzeń. Nie sposób także nie wskazać, że zarzuty co do treści dokumentów oparte były wyłącznie o to, że dziecko rodzica, przedstawiło w domu inną, własną wersję zdarzeń."
"Należy także wskazać, że wnioski o wydanie dokumentacji były składane w czasie ferii letnich, a zatem w okresie urlopowym. Tym samym, z uwagi na absencję nauczycieli, nie było możliwości rozpatrywania tychże wniosków z dnia na dzień. Rodzic zaś tego oczekiwał" - dodał prawnik. Odniósł się również do statusu świetlicy działającej przy szkole, wyjaśniając, że opiekę nad dziećmi, które tam przebywają, sprawuje instruktor Gminnego Centrum Kultury i Biblioteka w Sicienku. "Szkoła Podstawowa nie ponosi odpowiedzialności za sprawowaną w tym miejscu opiekę" - dodaje adw. Pawlak.