Atak na tle nerwowym

- Średnio występują cztery razy w miesiącu, ale zdarzają się i dwa w tygodniu. To zależy od tego, jak Kasia jest traktowana przez ludzi, bo ma epilepsję na tle nerwowym - wyjaśnia jej mama. Pół roku temu stała z Kasią na przystanku w swojej wsi, gdy mijała ich sąsiadka z dwójką dzieci (jedno chodzi do czwartej, drugie do szóstej klasy szkoły podstawowej). - Dzieciaki zaczęły się z Kasi śmiać: że gruba, że chodzi jak kaczka.Na domiar złego, ubaw z tych wyzwisk miała też ich matka. Byłam w szoku - nie ukrywa mama Kasi.
Przeczytaj także:Skuter dla Roksany z Trzeciewnicy
Na efekty poniżających epitetów nie musiała długo czekać. Kasia miała atak tego samego dnia. - Nigdy go nie zapomnę. Zaczął się jak wszystkie - nogi i ręce Kasi zaczęły drżeć, zbladła - ale trwał wyjątkowo długo i był bardzo mocny, a do tego nawracał. Przeżyłam taki wstrząs, że poszłam na policję, jakby mogli ukarać tę kobietę i jej dzieci za wyzwiska, przez które tyle wycierpieliśmy. Policjanci mnie wysłuchali i poradzili, żebym się nie przejmowała takimi ludźmi. Wtedy pomyślałam, że ta kobieta jest bardziej chora niż moja Kasia, skoro pozwala dzieciom na takie rzeczy.
Niewiedza fatalnie wpływa na chorych
Opiekę medyczną nad Kasią sprawuje dr Maria John, psychiatra ze Świecia. - Brak edukacji, a w efekcie świadomości, czym jest padaczka i jak można pomóc chorym, fatalnie wpływają na pacjentów - ocenia specjalistka. - Tymczasem wielu z nich może prowadzić normalne życie, z ambitną pracą włącznie. Przeszkodą są głównie nieświadomi ludzie, w tym pracodawcy, którzy niechętnie zatrudniają epileptyków z orzeczeniem o niepełno-sprawności. Bardzo nad tym boleję - dodaje dr John.
Czytaj e-wydanie »