MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mentzen - ten drugi. Brat prezesa Konfederacji na razie świeci światłem odbitym

Adam Willma
Adam Willma
Tomasz Mentzen: - Wierzę w Sławka, tym bardziej, że przetrwał już sporo, ale mam świadomość, że nawet świętym zdarzały się w życiu upadki
Tomasz Mentzen: - Wierzę w Sławka, tym bardziej, że przetrwał już sporo, ale mam świadomość, że nawet świętym zdarzały się w życiu upadki Adam Willma
Rozmowa z Tomaszem Mentzenem, działaczem Konfederacji z Torunia, bratem Sławomira Mentzena.

Gratuluję panu Sławomirowi 27 tysięcy głosów.

Tomkowi...

No przecież ludzie nie głosowali na Tomasza Mentzena. Przy pana nazwisku postawili jedynie krzyżyk.

Oczywiście. Wiadomo, że obecnie świecę jedynie blaskiem odbitym. Swojego jeszcze nie wypracowałem. Ale może się uda jakoś uaktywnić w najbliższym czasie i przy następnych wyborach - o ile będę startował - uda się część głosów uzyskać samodzielnie.

Aspiruje pan do roli bliźniaka?

Rozumiem analogię do braci Kaczyńskich, ale nie. Jeśli chodzi o politykę, Sławek odgrywa i będzie odgrywał wśród nas rolę dominują. Nie mam ambicji ani chęci, żeby konkurować z nim na tym polu. Tym bardziej, że z bliska przyglądałem się temu ile poświęcił temu sukcesowi. Ja na pierwszym miejscu stawiam rodzinę, a wiem, że tak duża ekspozycja medialna nie przyniosłaby niczego dobrego dla mojej rodziny.

Jest pan o dwa lata młodszy. Kiedy oczami wyobraźni przeniesiemy się w lata 90. zobaczymy Tomka zapatrzonego w starszego brata?

Raczej wspólnie odkrywaliśmy poglądy polityczne…

W latach 90. raczej wspólni chodziliście po drzewach. No chyba, że Mentzenowie mieli już ten typ sztywniactwa w dzieciństwie, że po drzewach nie chodzili.

Oczywiście że chodziliśmy. Ja ostatni raz na drzewie byłem zeszłej jesieni, ze swoimi dziećmi. W tym roku jeszcze nie zdążyłem. Tam, gdzie mieszkaliśmy w dzieciństwie, niedaleko był lasek.

Znam ten lasek i ten hotel asystencki, w którym mieszkaliście.

Spędziliśmy w nim dzieciństwo, miałem 13 lat, kiedy się wyprowadziliśmy. To były naprawdę miniaturowe mieszkanka. Całe nasze ówczesne mieszkanie było wielkości pokoju, w którym teraz siedzimy. Gdy rozłożyliśmy łóżka, praktycznie zajmowały cały nasz pokój.

Tomasz Mentzen o sobie:

Rocznik 1988. Ukończył informatykę na UMK. Filister Korporacji Akademickiej Kujawja.

Katolik, szczęśliwy mąż i ojciec czwórki dzieci. Przedsiębiorca związany z branżą nowoczesnych technologii głównie kryptowalut.

Polityk Konfederacji, wychowany na Korwinie konserwatywny wolnościowiec. Urodzony i mieszkający w Toruniu. 

Wyobrażam to sobie tak: dwaj mali Mentzenowie przed zaśnięciem snują wizje przyszłości...

Sławek jest starszy, więc do pewnych rzeczy dochodził wcześniej, tym bardziej że jest niesamowicie oczytaną osobą, czytał znacznie więcej ode mnie. Pasjonowała go historia i geografia. Zawsze się interesował historią, geografią. Ale nie była to relacja zapatrzenia w Sławka. Znam go już tyle lat, ze dostrzegam też oczywiście jego wady, które ma jak każdy.

Krąży taka plotka o Sławomirze Mentzenie, że podobno w życiu jest dokładnie taki taki sam jak w polityce. Nie wiem, czy w przypadku polityka można to traktować jako zaletę.

Czyli jaki?

Zasadniczy, trochę sztywny, okazujący intelektualną przewagę, nieprzesadnie empatyczny…

Zdecydowanie nie przesadzałbym z tą sztywnością. Czwarty raz zaczyna trasę „Piwo z Mentzenem”, podczas której zawsze rozmawia z wyborcami po paru piwach. Który polityk by się na to odważył? To pokazuje jego szczerość i naturalność. On się po prostu nie ma czego wstydzić i bać, bo niezależnie od sytuacji pozostaje sobą. Mówiąc zupełnie szczerze – nie widzę w jego wystąpieniach jakiejś maski, udawania. Widzę go takiego, jaki rzeczywiście jest.

Wychowywaliście się w specyficznym, profesorsko-nauczycielskim domu...

Tak, mama nauczycielka matematyki, tata pracownik naukowy na Wydziale Matematyki UMK.

Idealne środowisko wychowawcze dla mądrali klasowych.

Nie wiem, jak Sławek, bo nie chodziliśmy do tej samej szkoły. Ja do mądrali nie należałem - od liceum postanowiłem całkowicie ignorować te przedmioty, które mnie nie interesowały. Skupiałem się wyłącznie na matematyce i informatyce. Sławek miał szersze zainteresowania. Ale na pewno nie był to pęd do posiadania najlepszych ocen. Jego tylko to po prostu interesowało.

Początek nowego stulecia to był czas, w którym peerelowskie dzieciaki nadrabiały szary świat komuny. A tymczasem Mentzenowie już zaczynają poważne planowanie życia w konserwatywnej korporacji studenckiej. Kto was popchnął w tym kierunku?

Jeśli chodzi o kierunek polityczny, to zapewne tata, bo on przynosił do domu „Najwyższy Czas” Janusza Korwin-Mikkego, który my również czytaliśmy. Nie pamiętam jednak jakichś rozmów o polityce z tamtego czasu. Oprócz jednej – wyczytałem kiedyś, że rząd Niemiec ma dużą nadwyżkę budżetową. Tata stwierdził, że rząd przede wszystkim powinien zabierać obywatelom jak najmniej, a nie zastanawiać się, jak wydać nadwyżki. Zapamiętałem to dobrze.

Wróćmy do studiów – podczas gdy koledzy bawią się w klubach, Mentzenowie zakładają XIX-wieczne czapki studenckiej korporacji.

Powinien pan poczytać, jak potrafiły się bawić XIX-wieczne korporacje studenckie [śmiech]. Zapewniam, że my również potrafiliśmy. Ale zabawa w korporacji ma jedną ważną cechę – młodzi spotykają się tam starszymi, bo struktura korporacji jest wielopokoleniowa.

Patrząc z zewnątrz, to trochę taka konserwatywna masoneria.

Bo masoni też mają trochę podobne idee. Również zbierają wielopokoleniowo, również się wspierają. Tylko że masoneria jest bardzo często antykatolicka. A my wyznajemy zasady etyki chrześcijańskiej. No i ważne jest dla nas dobro państwa. To nas odróżnia od masonerii, dla której najważniejsze jest dobro organizacji.

A dobro państwa widzieliście po "kucowsku"

Przede wszystkim mieliśmy mocne poczucie, że coś jednak od nas zależy, a w każdym razie - może zależeć. Proszę zwrócić uwagę na kampanię do Europarlamentu. Często nasi przeciwnicy mówili, że „Unia Europejska ma jakiś plan i tak tego nie zmienimy”, że „coś już przecież zostało postanowione ileś lat temu i tego się nie da zmienić”. Dla nas nie do przyjęcia było takie przekonanie, że przyszłość została już napisana, że nie mamy na nic wpływu i po prostu trzeba się temu poddać. Taka bierność jest dla mnie nie do zaakceptowania. Historia pokazuje, że nawet najmniejsi ludzie dochodzili do największych rzeczy.

Na przykład bogacili się.

Możliwość bogacenia się, wolność gospodarcza to ważne konserwatywne założenia. Jeżeli ludzie nie mogą się bogacić, nie są w stanie tworzyć nowych, fajnych rzeczy, nowych projektów, nie są w stanie nie wiem zatrudniać ludzi. Ale również lepiej wykształcić swoje dzieci.

I podczas tych wieczornych rozmów bracia Mentzenowie dochodzą do wniosku, że sposobem na bogacenie będzie szukanie luk w systemie...

Nie, tak nie było. Pyta pan jak do tego doszło, że Sławek został doradcą podatkowym?

O to jeszcze zapytam, najpierw chciałem zapytać o samochody na czeskich blachach, którymi można było jeździć nie obawiając się fotoradarów.

Aaaa, z tymi czeskimi blachami Sławek nie miał nic wspólnego. To zresztą nigdy nie był sposób na interes. Przyznaję, że zdarzało mi się jeździć samochodem z czeskimi rejestracjami i faktycznie to tak działa. Obiektywna rzeczywistość wygląda też tak, że przepisy są często stanowione nie po to, aby ludziom wygodnie i bezpiecznie się jeździło, ale po to, aby ten kto postawił znak, miał czyste ręce albo wpływy do budżetu. Dlatego wiele fotoradarów nie stoi tam, gdzie faktycznie mogą zapobiec nieszczęściu.

Nie traktuję tego jako zarzutu, ale ilustrację postrzegania rzeczywistości.

No, więc proszę dodać do tej ilustracji fakt, że przez całe życie nie miałem żadnego wypadku. I uważam, że należy jeździć bezpiecznie. Ostatnio mandat zapłaciłem dwa lata temu pod Krakowem. Przekroczyłem prędkość chyba o 15 kilometrów na godzinę.

A kto wpadł na pomysł prowadzenia sklepu myśliwskiego?

Kolega zachęcił do tego Sławka, choć on sam nie miał do tego serca.

Więc założył kantor.

Kantor powstał wcześniej, oba interesy działały równolegle. Kantor to był zdecydowanie mój pomysł. Wcześniej znałem właściciela kantoru i widziałem, że naprawdę fajnie się na tym zarabia. Akurat nadarzyła się okazja, bo właściciel kantoru potrzebował pilnie pieniędzy na inną inwestycję. Sławek miał jakieś zaoszczędzone pieniądze, więc poleciłem mu ten interes.

I można było zobaczyć Sławomira Mentzena za okienkiem?

Oczywiście. Byli jacyś pracownicy, ale Sławek oczywiście też obsługiwał klientów. To był sam początek jego przygody z przedsiębiorczością. Okazało się zresztą, że tych pieniędzy na start miał zdecydowanie za mało, ale miał sporo szczęścia i naprawdę ciężko pracował. 

To teraz o pana pracy - jednoręcy bandyci.

Rozumiem, że pije pan do moich zarzutów karnych?

Chyba to pana nie dziwi? Za ich sprawą Polska dowiedziała się o istnieniu Tomasza Mentzena.

To prawda, Sławek zdecydował się szerzej opowiedzieć o tej sprawie, gdy doszły do niego informacje, że zostanie ona przez pewne środowiska wykorzystana jako narzędzie wpływu na niego.

Kiepska sytuacja, gdy trzeba się tłumaczyć za brata...

Problem w tym, że nie mam czego się wstydzić. Rozumiem, że nie każdy musi mi wierzyć, ale fakty mówią same za siebie. Tuz po skończeniu studiów podjąłem pracę w firmie, która tworzyła system do kiosków internetowych. Te kioski spełniały kilka ról: doładowanie telefonu, przelew bankowy, przelew na platformę inwestycyjną itp. Platforma inwestycyjna miała jeden dodatek graficzny, który wyglądał jak obracające się bębny automatu do gry. Gdy zarobiło się coś na opcjach walutowych, te bębny zatrzymywały się na odpowiednich cyfrach. To był jedynie rodzaj nakładki graficznej. Mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością, bo jako autor, wiem przecież najlepiej, że nie był to generator gier losowych, jak twierdziła prokuratura.

Tego dotyczył pierwszy zarzut. Drugi dotyczył wypłacenia pieniędzy z konta aresztowanego właściciela firmy. Pieniądze były rodzinie potrzebne na opłacenie kancelarii adwokackiej. Konto nie było nie było zablokowane, a mnie udzielono do niego pełnomocnictwa. Prokuratura uznała to jednak za pomoc w praniu pieniędzy. To było w 2013 roku.

Co było potem?

Nic. Nie przedstawiono mi żadnego aktu oskarżenia. Ale od 11 lat figuruję jako podejrzany, więc nie mogłem nawet uzyskać pozwolenia na broń do celów sportowych. A w mediach wielokrotnie byłem w mediach określany jako podejrzany i wiązany z jakimiś gangsterskimi klimatami. Podejrzanych w tej sprawie jest grubo ponad setka. Na śledztwo wydano miliony złotych. I nic.

Brat miał pretensje?

Nie, chociaż na pewno nie pomogłem tym Sławkowi. Ale co mogę zrobić?

Pomysł na doradztwo podatkowe również był pana autorstwa?

Nie, Sławek sam na to wpadł. Prowadził już biuro księgowe. Księgowość również bywa ciekawa, ale doradztwo podatkowe jest wyzwaniem: wiele spraw jest indywidualnych, jest w tym element walki.

Przyszło panu do głowy, że będzie kiedyś mijał biurowiec z wielkim napisem „Mentzen”?

Nie wiem, czy tak myślałem. Wiedzieliśmy, że chcemy się rozwijać, ale trudno było przewidzieć jak daleko to zajdzie. Czyli że robimy, każdy w swojej dziedzinie, krok do przodu. Może kiedyś będzie taki napis w Warszawie na dużo większym biurowcu, zobaczymy.

Biznes to biznes, ale widok Sławka na mównicy sejmowej mieścił się w tych przewidywaniach?

Gdy wstępowaliśmy do Unii Polityki Realnej, miałem 18 lub 19 lat. Widzieliśmy, że w Toruniu po stronie wolnościowej była pustka - bardzo mało lokalnych działaczy. Wierzyliśmy, że nadejdzie moment dziejowy, w którym partie wolnościowe pod światłym dowództwem Korwina [śmiech] wreszcie dostaną się do tego Sejmu. Myśleliśmy, że jak zadziałamy, to może za 4 lata uda się zostać liderem regionu. A w przyszłości może nawet zostać posłem. Za jakieś 15-20 lat.

Poszło szybciej.

Bo świat polityczny tego potrzebował. Czasem, gdy patrzę na tą dzisiejszą rzeczywistość, myślę, że to niesamowite, że zwykły człowiek może tak szybko awansować do miejsc zajmowanych przez ludzi, którzy od dawna tworzą polską politykę. Dziś praktycznie już mi się nie zdarza, że podając nazwisko, nie jestem pytany o pokrewieństwo ze Sławkiem. Jestem przekonany, że on dużo osiągnie, jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego. Bo Sławek autentycznie nie jest w polityce dla polityki.

A dla czego?

Dla realnego wpływu wpływu. On chce mieć na coś wpływ i ten wpływ wykorzystać dla dobra Polski.

I pan mu w tym pomoże? Jesteście w stanie działać politycznym duecie? Na razie Tomasz Mentzen jest figurą ustawianą w dogodnym miejscu na szachownicy, gdy jest potrzeba.

Raczej pionkiem, spójrzmy na sprawy realnie. Ale pionkiem ze swoim zdaniem.

Na przykład w jakiej sprawie?

Na przykład Sławek nie był zadowolony z tego, że rezygnowałem z kandydowania w wyborach parlamentarnych.

Mądrość ludowa prawi, że wziął pan udział w ustawce, która miała dać "jedynkę" na liście Konfederacji Przemysławowi Wiplerowi.

Ludzie sobie mogą mówić różne rzeczy mówić. A prawda jest taka, że przed wyborami urodziło mi się czwarte dziecko. I jakoś nie byłem w stanie sobie wyobrazić, że mocno ograniczę czas spędzany z rodziną. Gdy powiedziałem o tym Sławkowi, rozważaliśmy różne pomysły, ale finalnie zdecydował, że poszuka kogoś na to miejsce. Pomysł Wiplera padł dużo później.

Wie pan, rzeczywiście poważnie myślałem o tym, żeby spełnić marzenia i zostać posłem, tym bardziej, że sondaże wskazywały już, że ten mandat jest pewny. Przed wyborami uświadomiłem sobie jednak, że to są marzenia, o których ze Sławkiem mówiliśmy 20 lat wcześniej. A w międzyczasie sporo się zmieniło i inne sprawy okazały się ważniejsze. Trudno mi było pogodzić się z myślą, że pozostawię żonę z tymi wszystkimi problemami, przede wszystkim z edukacją domową, na która się zdecydowaliśmy. Ja tego marzenia nie przekreślam i być może wrócę do niego, gdy dzieci będą starsze. W każdym razie nie jest mi niezbędnie potrzebna plakietka, że jestem posłem. Mam trochę tego blasku odbitego, mogę z niego korzystać [śmiech]. Nie muszę koniecznie wciskać tego guzika. Nie muszę dla własnej pychy zabierać miejsca komuś, kto być może będzie się spełniał jako ten poseł. Może w międzyczasie realnie się zaangażuję i to posłowanie będzie naturalną konsekwencją wcześniejszych działań i za 3 lata może nie będziemy rozmawiać o Sławku, a o mnie. Decyduję o sobie sam. Chętnie ze Sławkiem współpracuję, ale tak nie funkcjonuje, że ktoś mnie ustawia.

Bywało że wstydził się pan za brata?

Na pewno nie w tych momentach, w których pan by się spodziewał.

?

Czasami wydaje mi się, że Sławek mówi zbyt łagodnie. Wydaje mi się, że mógłby o pewnych sprawach mówić ostrzej.

W jakich sprawach ewidentnie nie zgadzacie?

Mamy trochę inne podejście do spraw wychowawczych. Ja np. jestem zwolennikiem wspomnianej edukacji domowej a Sławek posłał dzieci do szkoły. Nie uważam, żeby Sławek robił coś jakoś ewidentnie źle. Po prostu różnie postrzegamy rzeczywistość. Tak było na przykład na konferencji Everest, którą Sławek organizował.

Tej, której ofiarą został sędzia piłkarski Szymon Marciniak?

Sławek zgromadził tam ludzi, którzy opowiadali jak dojść na szczyt w prowadzeniu biznesu, prowadzeniu firmy i tak dalej. Naprawdę fajnie to wyszło. Ale gdy tam siedziałem, zdałem sobie zdałem sprawę z tego, że 10 lat wcześniej byłbym z tymi ludźmi połączony duchowo. Miałem takie samo przekonanie, że trzeba cisnąć jak najbardziej, pracować po kilkanaście godzin dziennie itp.

A dziś?

Dziś sukces jest dla mnie już zupełnie gdzie indziej. Na przykład w poświęceniu czasu dzieciom i żonie. W zadowoleniu z tego, co się ma. Dziś mam przekonanie, że sukces nie musi być w uzewnętrzniony. Nie trzeba zdobywać kolejnych rynków, zmieniać całego świata. Można zmieniać świat oddolnie – przez dobre wychowanie dzieci. Bo wychowanie dzieci jest zdecydowanie bardziej ambitnym i trudnym zadaniem, niż jakikolwiek sukces finansowy. Kiedyś miałem w sobie taki ogromny pęd do samorozwoju i nabywania wiedzy. Dziś, owszem, nie bagatelizuję tego, ale rozwój duchowy, poukładanie sobie spraw moralnych jest dla mnie znacznie ważniejsze. Ważniejsza jest umiejętność rozpoznawania emocji innych ludzi, z czym – chyba to nas łączy ze Sławkiem – miewam problemy. Bycie lepszym człowiekiem jest dziś dla mnie znacznie ważniejsze niż ten rodzaj sukcesu, o którym Sławek opowiadał na Evereście. Sławek ma zresztą świadomość swoich problemów z „work/life balance”, ale napędza go przekonanie, że jeśli on pewnych spraw w Polsce nie naprawi, to nikt tego za niego nie zrobi.

Poukładanie spraw moralnych”. To chyba nie w polityce.

Dlaczego?

Wyobraża pan sobie polityka, który nie kłamie?

Ale ja naprawdę nie słyszałem, żeby Sławek kiedyś kłamał jako polityk. Zdarza mu się o pewnych rzeczach nie mówić. Jak pan sądzi, jakie są relacje Sławka z panem Braunem?

Chłodne.

No właśnie. Bo Sławek nie mówi za plecami czegoś innego niż w twarz.

Czego pan się obawia, jeśli chodzi o przyszłość brata?

Tylko tego, że kiedyś stanie się politykiem. Środowisko polityczne jest pełne przypadków, w których dobrzy ludzie stawali się złymi ludźmi. I teraz mamy narodową zgodę w kwestii tego, że politycy są źli. Ale sprawa jest bardziej złożona. Sami tolerujemy dużo kłamstwa w życiu. Gdyby tak nie było, nie wybaczalibyśmy tak łatwo kłamstwa politykom. Wierzę w Sławka, tym bardziej, że przetrwał już sporo, ale mam świadomość, że nawet świętym zdarzały się w życiu upadki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska