Zobacz wideo. Raport z budowy drogi ekspresowej S5
Pan Jarosław z Szubina (powiat nakielski), po wyjściu z domu docierał na ulicę w niecałą minutę. Tak było do wiosny. Teraz droga zajmuje mu 5 minut. - Wychodzę z domu, skręcam w lewo i muszę iść do bramy. Przechodzę przez nią i muszę iść dalej, żeby wejść na ulicę Tysiąclecia - opowiada mężczyzna.
To dlatego, że ekipa, budująca drogę, postawiła wiosną metrowy murek na wysokości jego domu. - U żadnego z moich sąsiadów na wysokości ich posesji nie ma tego podwyższenia. Tylko naprzeciw mojej działki ono jest.
Już przed wakacjami, gdy sprawę opisaliśmy jako pierwsi, przedstawiciele inwestora, czyli Urzędu Miejskiego w Szubinie, przekonywali, że „ realizacja inwestycji odbyła się zgodnie z obowiązującymi procedurami i przepisami”. Podtrzymują tę wersję.
Za wysokie stopnie
Pan Jarosław jest po wypadku, przeszedł kilka operacji bioder. Nie daje za wygraną. - To, że urzędnikom zgadza się wszystko w dokumentacji, nie oznacza, że w rzeczywistości jest tak, jak być powinno. Podczas ulewy deszczówka leci z podwyższenia i zalewa nasz teren. Teraz gmina powinna rozebrać tę część drogi i pobudować ją w taki sposób, abyśmy mogli swobodnie wychodzić z domu na ulicę.
A gmina zaproponowała rozwiązanie połowiczne. - Zbudowała schodki, prowadzące z terenu mojej posesji na chodnik u góry. Tyle, że stopnie miały mierzyć około 17 centymetrów wysokości, a mierzą około 30 cm. Mam problemy z poruszaniem się. Moja mama jest w podeszłym wieku. Nie wejdziemy na nie. Musimy iść dokoła.
Odbijanie piłeczki
Gdy mieszkaniec Szubina po raz kolejny interweniował w ratuszu, aby zgłosić szkodę powstałą w wyniku prac budowlanych, usłyszał coś, co wprawiło go w osłupienie.
- Urzędnicy stwierdzili, że to ja nie dopełniłem formalności, stawiając dom - dodaje i pokazuje pismo od prawnika, reprezentującego Urząd Miejski. Czytamy w nim „Z przedstawionej sytuacji wynika, że zaplanowany wjazd na działkę wykonano niezgodnie z projektem budowlanym i pozwoleniem na budowę”.
Koniec cierpliwości
- Absurd! Przecież mieszkamy tutaj od 2012 roku i wszystkie konieczne zgody i odbiory pozyskałem bez jakiegokolwiek zastrzeżenia ze strony urzędników. Dzisiaj to oni próbują obarczyć mnie winą za to, że sami błędnie pobudowali drogę.
Pan Jarosław mówi, że przez 4 miesiące liczył na porozumienie z panem burmistrzem. - Budowa drogi pod moimi oknami się zakończyła. Nie doszliśmy do zgody. Zawiadamiam sąd i prokuraturę.
