Państwo Świątkowscy z Golubia-Dobrzynia (firma Murabet) pozwali miasto o odszkodowanie, jakie - ich zdaniem - mieli ponieść w związku ze zmianami w planie zagospodarowania przestrzennego (z 2006 r.). Zażądali 4,5 mln zł.
Sąd w Toruniu przyznał im 906 tys. zł. Od tego wyroku odwołały się obie strony, również burmistrz, który uznał, iż Świątkowskim nic się nie należy.
Pełnomocnik miasta mecenas Aleksander Duma twierdzi:
- Wyrok I instancji był więc dla miasta korzystny. W uzasadnieniu znalazło się nawet takie sformułowanie: "powód przegrał w 75 proc.".
Wiceburmistrz Izabela Lewandowska mówi: - Nie zgadzamy się też z wyrokiem sądu w Gdańsku, więc na pewno na tym nie poprzestaniemy.
Mecenas Aleksander Duma precyzuje: - Rozważamy m.in. kasację i skargę konstytucyjną.
- Jeśli już ktoś powinien płacić odszkodowanie państwu Świątkowkim, to skarb państwa - uważa burmistrz Roman Tasarz. Dlaczego?
Jak przypomina włodarz, wszystkie plany zagospodarowania uchwalone w Polsce do 1995 roku z mocy prawa wygasały w 2003 r. - Nowy nasz plan wszedł w życie dopiero w 2006 r., zatem przez jakiś czas w ogóle go nie było. Nie mogliśmy więc zmienić go na niekorzyść dla państwa Świątkowskich, bo on po prostu nie istniał - tłumaczy gospodarz miasta, wskazując na luki prawne w ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym. Gorzko też stwierdza: - Mam apel do samorządowców, aby nie uchwalali planów zagospodarowania przestrzennego, bo potem mogą znaleźć się w takiej sytuacji jak my, kiedy ktoś posądzi ich o straty rzekomo spowodowane planami. Trudno, niech przedsiębiorcy się męczą.
Zobacz też: Spór o ulicę Strażaków w Golubiu-Dobrzyniu. Czy jest nielegalna? I czy w ogóle jest... ulicą?
Przypomnijmy, inwestowanie na terenach nie objętych planem wiąże się z dłuższą i bardziej skomplikowaną procedurą administracyjną.
Pojawia się jednak pytanie - skąd miasto, w przypadku ostatecznej przegranej, weźmie ok. 1,3-1,4 mln zł (906 tys. zł plus odsetki) na zapłatę odszkodowania?
- Rozmawiałem już o tym z panem Świątkowskim. Powiedział: "nie chcę krzywdzić miasta". Wierzę w to. Jest kilka pomysłów. Odszkodowanie wypłacalibyśmy w ratach, albo też w gruntach, np. przy ul. Lipnowskiej - mówi Roman Tasarz.
Dla Wojciecha Świątkowskiego sprawa jest zakończona. - Sąd w Gdańsku podtrzymał wyrok I instancji - mówi. - A jak miasto chce walczyć, to niech walczy.
- W jaki sposób zamierza Pan odzyskać pieniądze? Burmistrz mówił o ratach lub o gruncie? - pytamy.
Przedsiębiorca przyznaje, że widział się z burmistrzem, ale odpowiada: - Nie myślałem o tym jeszcze. Za wcześnie. Niech opadną emocje. Poza tym muszę to uzgodnić z małżonką. A w rozmowie z burmistrzem raczej użyłem sformułowania, że "nie postąpię niegodnie", mając na myśli komornika.