- To dla mnie trudny dzień, nie potrafię nawet opisać tych emocji, staram się po prostu cieszyć tym zwycięstwem - opowiadał na mecie mistrz świata. - W takich wyścigach nie umiejętności, ale doświadczenie jest ważne. Trzeba kilka razy przejechać te 250 km, żeby wiedzieć w jaki sposób pokonać Cauberg i kiedy zaatakować. Zwycięstwo w koszulce mistrza świata smakuje wyjątkowo. Dziękuję kolegom z drużyny, dzięki nim jechałem w czołówce i był zrelaksowany do samej mety. W pewnym momencie myślałem, że nie dam rady. Na pierwszym podjeździe pod Cauberg powiedziałem Gianni Meersmanowi, że to nie jest mój dzień. Odpowiedział, że wszyscy cierpią, że na pewno sobie poradzę. Jestem mu bardzo wdzięczny, że wierzył we mnie do ostatniej chwili, to jeszcze dodało mi motywacji - dodał.
Kwiatkowski na finałowym podjeździe Cauberg początkowo został z tyłu, ale okazało się, że doskonale rozłozył siły i na szczycie był w czołowej grupie. - Możesz przyglądać się rywalom, ale aż do decydującej chwili nie wiadomo, kogo i na ile będzie stać. Na finałowym nie próbowałem na siłę trzymać się koła Gilberta, dzięki temu na szczycie udało mi się odzyskać oddech i energię na najważniejszy sprint. Zwycięstwo tutaj jest naprawdę niesamowite, przy tylu kibicach wokół trasy. Wszyscy w zespole ciężko pracowali na ten sukces i ten wyścig pokazał, jak mocną jesteśmy ekipą. Była chwila na świętowanie, ale teraz już myślimy o kolejnej odsłonie Tryptyku Ardeńskiego - zaznaczył torunianin.
Już w środę Walońska Strzała.
Czytaj e-wydanie »