Przedszkola w tym roku przyjmą większą liczbę pięciolatków. Bydgoszcz musi przygotować im miejsca w publicznych placówkach.
- Nie może być tak, że zabraknie miejsca dla dzieci mieszkających w mieście. Dlatego w tym roku adres zamieszkania będzie decydować, kto zostanie przyjęty do danej placówki. Osoby spoza Bydgoszczy będą musiały poszukać miejsca dla dzieci w swoich gminach - powiedział nam Marian Sajna, szef wydziału edukacji bydgoskiego ratusza.
Ucierpią na tym dzieci, które są dowożone przez rodziców z ościennych gmin. I nie dotyczy to tylko dzieci, które dopiero zaczynają edukację.
- Co roku odbywa się nowy nabór. Zaznaczam, dziecko nie jest na stałe przyjęte do przedszkola, a jedynie na rok. I nawet, jeśli chodziło już do danej placówki, może zdarzyć się tak, że zabraknie dla niego miejsca. Pierwszeństwo mają bydgoszczanie - dopowiada Sajna.
Rodzice, którzy pracują w Bydgoszczy i dowożą tu dzieci do publicznych przedszkoli są wstrząśnięci decyzją miasta. Maluchy będą musiały zmienić placówkę na tę w gminie. Dla wielu pociech oznacza to ogromnie silne przeżycia.
- Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko musiało pożegnać się ze swoją ulubioną nauczycielką. W przedszkolu Zuzia spędza połowę dnia - to jej drugi dom. Zmiana będzie dla niej ogromnym stresem - mówi Ola, mama pięcioletniej dziewczynki z Osielska.
Ich opinie podzielają wychowawcy.
- Znowu ktoś wprowadza zmiany nie myśląc o dobru dziecka. To reforma typowo po polsku. W naszym przedszkolu jest wiele dzieci spoza Bydgoszczy. Są one przywiązane do pań i lubią tu być. Nie wiem, jak sobie poradzą, gdy zostaną wyrzucone z przedszkola - powiedziała wychowawczyni, w jednej z bydgoskich placówek.
Dyrekcje przedszkoli nie są do końca zachwycone pomysłem ratusza, ale zamierzają się podporządkować postanowieniom. - U nas na szczęście jest tylko trójka dzieci spoza Bydgoszczy - mówi Bożena Hilińska, dyrektor przedszkola nr 19 przy ulicy Grunwaldzkiej, do którego chodzą dzieci m.in. z gminy Sicienko. - Nie jest to wielki problem i mam nadzieję, że rodzice znajdą dla nich miejsce.
Problem jest jednak poważny na przykład w gminie Osielsku.
- Czterdzieścioro dwoje chodzi do przedszkoli publicznych w Bydgoszczy, a aż 128 maluchów - do niepublicznych - powiedziała nam Maria Jończyk, kierownik Zespołu ds. Oświaty w Osielsku.
Pomimo przygotowań do tej zmiany w przedszkolu Białych Błotach może zabraknąć miejsc.
- Nasza placówka rok temu została rozbudowana. Teraz może się tu uczyć około 190 dzieci. To wielkie przedszkole - mówi dyrektor z tamtejszego przedszkola "Wróżka", Krystyna Nowak-Grobelska.
Może się jednak okazać, że nawet rozbudowana placówka może nie pomieścić wszystkich maluchów, które do tej pory jeździły do Bydgoszczy. A wtedy rodzice staną przed nie lada problemem, komu powierzyć dziecko.