Mieszkańcy Kaszczorka wciąż walczą o osiedlową przychodnię

W piątek o przyszłości przychodni rozmawiali z wicedyrektor placówki i zastępcą prezydenta Torunia. - Wyszliśmy z tego spotkania z niczym - mówi rozgoryczony Krzysztof Kołowski, szef osiedlowej rady. - Usłyszeliśmy m.in., że nasza akcja szukania nowych pacjentów dla przychodni przy ulicy Smoczej była pozbawiona sensu.

Żeby lecznica mogła działać na "pełen etat", musiałoby być do niej zapisanych 2 tys. pacjentów. Teraz jest ich niespełna tysiąc. W ramach racjonalizacji wydatków lecznica od maja jest czynna tylko trzy razy w tygodniu. W środy i piątki chorzy muszą przemierzyć dziesięć kilometrów do Miejskiej Przychodni Specjalistycznej przy ulicy Uniwersyteckiej. To problem zwłaszcza dla niezmotoryzowanych rodzin. - Niespodziewany wyjazd do przychodni w centrum Torunia z małym, chorym dzieckiem to koszmar - mówi pani Ewelina z Kaszczorka.

Podczas spotkania mieszkańcy zaproponowali, by lecznica była otwarta krócej niż teraz, ale od poniedziałku do piątku. - Z naszego osiedlowego minisondażu wynika, że wiele osób byłoby zadowolonych, gdyby lekarze przyjmowali pacjentów codziennie do południa i dwa razy w tygodniu przez kilka godzin po południu. Czekamy, co na tę propozycję powie dyrekcja MPS - mówi Kołowski.

Szef osiedlowej rady zapowiada, że jeśli w sprawie nic się nie zmieni, mieszkańcy zaczną społeczny protest. - Rozważamy dwie formy. Albo zasypiemy urząd miasta wnioskami z zastrzeżeniami do zmiany planu zagospodarowania terenu w okolicy ulicy Na Przełaj, albo zaczniemy blokadę przejść dla pieszych w okolicy cmentarza i Obi - dodaje Kołowski.
Wczoraj nie udało nam się porozmawiać z dyrekcją Miejskiej Przychodni Specjalistycznej.