Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Rynarzewa marzyli o drodze, ale nie takiej!

(ms)
O marnotrawieniu publicznych pieniędzy i drodze, która okazała się  bublem mówił  na spotkaniu w świetlicy wiejskiej w Rynarzewie m.in. Kazimierz Frelichowski.
O marnotrawieniu publicznych pieniędzy i drodze, która okazała się bublem mówił na spotkaniu w świetlicy wiejskiej w Rynarzewie m.in. Kazimierz Frelichowski. Maja Stankiewicz
Mieszkańcy liczą, że choć niektóre fuszerki będą poprawione, a wytknięto ich wiele. Wybrano osoby, które walczyć mają o interesy wsi w rozmowach z projektantem i inspektorem nadzoru budowlanego.

Gromy posypały się na spotkaniu wiejskim w Rynarzewie na głowę starosty Tadeusza Sobola. Kilkadziesiąt osób przyszło do świetlicy wiejskiej skrytykować przebudowę drogi powiatowej, biegnącej przez wieś.

Na poprzednim spotkaniu, na którym zabrakło władz, sformułowali żądania, jest ich 20. Główne z nich, to poszerzenie drogi na całej długości do 6 metrów oraz zakopanie rowów na poboczach. Bo - ich zdaniem - zagrażają bezpieczeństwu.

- Od dwóch lat czekaliśmy na tę drogę z utęsknieniem. Nikt nie przypuszczał, że będzie tak wyglądała. Może kiedyś były tu rowy, ale po co się cofać? Przez ten czas przybyło nowych domów, 20 kolejnych jest w budowie - denerwował się Kazimierz Frelichowski.

To odpowiedź na słowa starosty, że nie jest to budowa nowej drogi, a jedynie modernizacja starej. Że rowy na poboczach były tu kiedyś, zatarły się i teraz są tylko odtwarzane.

1200 pojazdów na dobę

Starosta wiedział, że łatwo nie będzie. Przyjechał na zebranie z dokumentami. Informował mieszkańców Ryna-rzewa, że ul. Strażacka to droga kategorii "L", czyli najniższej wśród dróg powiatowych. Badanie natężenia ruchu wykazało, że przejeżdża nią na dobę około 1200 pojazdów. Przygotowania do modernizacji rozpoczęto w 2010 r. Zanim ona ruszyła, odbyły się w Rynarzewie spotkania z mieszkańcami: dwa w 2010 r. i ostatnie jesienią ub.r. Wtedy można było zgłaszać krytyczne uwagi. Nie było ich.

- Nie mam protokołów z tych spotkań, więc nie wiem, ilu mieszkańców było - mówił starosta.

- Jedno zebranie było o godz. 11, kolejne o 13. Jak osoby pracujące miały przyjść?! - odpowiedziała sala. - Ja byłem na zebraniach, mówiono o odwodnieniu ulicy Strażackiej. Nikt nie sądził, że powstaną takie rowy! - podkreślał Kazimierz Frelichowski.

Podobnie, jak większość sali nie mógł zrozumieć - dlaczego w części droga ma szerokość 6 metrów, a potem zwęża się do 5 metrów. Kilka osób twierdziło, że to łamanie prawa, bo zajrzeli do przepisów, a tam wyraźnie stoi: droga kategorii "L" w terenie zabudowanym powinna mieć 6 metrów szerokości, a ona na całej długości biegnie przez teren zabudowany. Zarzucono władzy brak kompetencji, wydawanie bez głowy publicznych pieniędzy.

Zimą poleje się krew?

- Dwie ciężarówki się nie miną. A przecież nie mamy kanalizacji, gazu.Szerokość cysterny z opałem, to 2,4 metra - argumentowali uczestnicy spotkania. A jedna z kobiet relacjonowała: -Widziałam, jak auto osobowe mijało ciężarówkę. Ledwo się zmieściło, otarło o krawężnik. A co będzie zimą, albo jesienią, gdy jezdnia śliska, nieoczyszczona z liści czy śniegu? Czy musi polać się krew - jak w Zamościu - gdzie bezskutecznie lata walczono o przejście, by ktoś zareagował?

Wiele osób pomstowało na wjazdy do posesji. Problem zgłaszały m.in. Mariola Rucińska i Iwona Przybylińska.

- Mam bramę szeroką na 5,10 metra, a wjazd zrobiono na 4,25. Mam go w połowie furtki i na części bramy - żaliła się jedna z kobiet. Kłopot z wjazdem ma też Aleksandra Podżerek. - Przy furtce w ogóle wjazdu nie mam, a do bramy wjazd zrobiono w innym miejscu, niż jest zaprojektowana i na co dostaliśmy zgodę -mówi pani Aleksandra. I dodaje: - Byłam na spotkaniach, pytałam. Wtedy mówili, że ktoś przyjdzie uzgodnić szczegóły z mieszkańcami. Nikt nie przyszedł...

- A ja mam za furtką rów. Trzeba go pokonać i przejść przez jezdnię, by wejść na chodnik, który jest po drugiej stronie drogi. Jak wnuk sobie poradzi? - pytał starostę jeden z mieszkańców? Inny ma wjazd do domu zrobiony pod kątem 90 stopni. Już raz był przekładany, bo z ostrym kątem nie poradziła sobie cysterna z opałem. Niedługo przyjedzie znowu. Będzie powtórka z rozrywki.

Suchej nitki nie zostawiono na projektancie drogi. - Spartaczył robotę! - uznano jednomyślnie. Nie wiadomo też - dlaczego na błędy w projekcie nie reagował inspektor nadzoru budowlanego.

Auta już nie postawisz

Mieszkańców oburza też likwidacja miejsc postojowych przy świetlicy wiejskiej w Rynarzewie. Znikną one, bo - jak tłumaczył starosta - na łuku drogi nie może ich być.

- Dziś zaparkowali tu panowie ostatni raz. Następnym razem trzeba będzie na
Rynku - mówili gorzko mieszkańcy do starosty, a także do burmistrza Szubina Ignacego Pogodzińskiego, który przyjechał na zebranie z zastępcą. Obawy dotyczą też parkowania przy szkole. W Rynarzewie uważają, że będzie z tym ciężko.

Tadeusz Sobol nie zostawił złudzeń. Żadnego zasypywania rowów nie będzie. Ani poszerzania jezdni. Droga musi być wykonana zgodnie z projektem, bo inaczej powiat nie otrzyma wsparcia z Regionalnego Programu Operacyjnego. Gra toczy się o milion złotych dotacji.

Jak wyjaśniano obecnym - możliwe są tylko "nieistotne zmiany w projekcie". Co to oznacza? Być może uda się poprawić niektóre wjazdy na posesje. Starosta obiecał zainteresowanie tematem ze strony projektanta, inspektora nadzoru budowlanego i Zarządu Dróg Powiatowych.

Mieszkańcy byli nieufni. Wybrali trzy osoby, bardzo aktywne na zebraniu, które walczyć mają o ich interesy w konflikcie o drogę. Wybór padł na Andrzeja Rosołowicza, Macieja Podżerka oraz Józefa Fereta.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska