- Budowa mieszkań to zysk dla spółdzielni - twierdzi Jacek Kołodziej, wiceprezes SM "Budowlani", komentując decyzję o inwestycji w miejscu miasteczka rowerowe-go przy ul. Ogrody 14. - A dla nas to pogorszenie jakości życia - uważa Małgorzata Krawczyk.
We wtorek inicjatorzy protestu przez kilka godzin rozmawiali o inwestycji planowanej na Wyżynach B1.
Przypomnijmy, Spółdzielnia Mieszkaniowa "Budowlani" na swoim terenie, gdzie dziś znajduje się pawilon usługowy i miasteczko rowerowe przy ul. Ogrody 14, chce postawić budynek mieszkalno-usługowy.
W czerwcu ubiegłego roku na ten obszar wydano jej warunki zabudowy. Zgodnie z nimi mógłby tam powstać budynek nawet 12-piętrowy.
- Czyli maksymalnie tak wysoki, jak pobliskie wieżowce - wyjaśnia Andrzej Asztemborski, kierownik działu techniczno-eksploatacyjnego "Budowlanych".
- Ale ja osobiście nie jestem zwolennikiem tak wysokich budynków - zaznacza wiceprezes Jacek Kołodziej.
Decyzja jest, ale nie ostateczna
(fot. infografika Monika Wieczorkowska)
Mieszkańcy natomiast w ogóle sobie nie wyobrażają, aby miało zniknąć ich miasteczko rowerowe. W miniony weekend ponad tysiąc osób podpisało się pod protestem w tej sprawie.
- Od miesięcy już próbowaliśmy porozmawiać, podyskutować o planowanej inwestycji - przypomina Małgorzata Kaczmarek. - Dzwoniłam - w lipcu, we wrześniu, w październiku, słałam pisma, wysyłałam e-maile. Nie tylko ja. Żadnej reakcji. Z tych doświadczeń nie mam wrażenia, że spółdzielnia słucha mieszkańców, że interesuje ją ich opinia.
Komunikacja szwankuje
I podaje inny przykład: - Kiedy chodziło o to, by ustalić, czy mieszkańcy chcą zamykać śmietniki na klucz, albo, czy chcą ochronę budynków, to udawało się błyskawicznie przeprowadzić sondaż wśród mieszkańców. A na ten temat spółdzielnia w ogóle nie chciała rozmawiać.
- Może przegapiliśmy najlepszy moment, żeby porozmawiać na ten temat z mieszkańcami - przyznaje Kołodziej. - Ale choć rada nadzorcza podjęła decyzję o budowie, to nic nie jest do końca przesądzone.
Z tego samego założenia wyszli mieszkańcy Wyżyn B1. Uzbrojeni w pisma, dokumenty, opinie przyszli przedstawić swoje zdanie zarządowi spółdzielni i usłyszeć od jego przedstawicieli, na jakim etapie jest realizacja inwestycji.
Prestiż, czyli kto na tym zyska?
- To będzie prestiż dla spółdzielni - twierdzi Jacek Kołodziej. - I oczywiście zysk. Dla wszystkich spółdzielców. Dzięki tym zyskom m.in. możemy obniżyć czynsze w naszych zasobach, możemy naprawiać zniszczone przez wandali urządzenia. I dla dobra wszystkich spółdzielców pracujemy, a nie tylko tej części osiedla.
Ten argument nie przekonał mieszkańców. - Nie wiem, jak zagęszczanie zabudowy na osiedlu poprawia jakość życia i prestiż spółdzielni - powątpiewa Jerzy Bielak.
Jakość życia zdaniem Małgorzaty Krawczyk poprawi się... - Jeśli będzie więcej ławek, deptaków, trawy, zieleni.
Mieszkanka dodaje: - Żeby Państwo widzieli miny dzieci, które usłyszały, że ich plac zostanie zburzony.
Nie tylko dzieci. I starsi mają do tego miejsca sentyment. - Pamiętam jeszcze, jak dzisiejszy pan prezes spółdzielni "Budowlani" naprawiał mi rower, żebym mógł tu pojeździć - wspomina Karaszewski.
W zamian - plac do rekreacji, tylko mniejszy
Przedstawiciele zarządu spółdzielni jednak zapewniają, że w zamian za miasteczko rowerowe, powstanie w pobliżu miejsce rekreacji, nie tylko dla rowerzystów, ale dla wszystkich dzieciaków do zabawy, i dla mieszkańców - do spotkań. - Mamy obiecany plac, obecnie teren miejski, pomiędzy miejscem inwestycji a kościołem - podkreśla Kołodziej.
- Niestety, o połowę mniejszy niż plac przeznaczony pod budowę - zaznacza Bielak.
Zarząd "Budowlanych" obiecał rozważyć argumenty na zebraniu. Wiceprezes Jacek Kołodziej zapewnił, że to nie było ostatnie spotkanie z mieszkańcami w tej sprawie.
Wkrótce do niej wrócimy.