Zobacz wideo: Wścieklizna nadal groźna w Polsce: profilaktyka, postępowanie
Sebastian Skiermański przygodę ze sportami walki zaczyął osiem lat temu. Pierwsze treningi u Marcina Świątkowskiego i kształtowanie postawy wojownika wspomina niezwykle dobrze. Od tego czasu sporo się zmieniło. Swoje życie i tryb dnia podporządkował treningom.
28-letni mieszkaniec Aleksandrowa Kujawskiego może mówić o ogromnym sukcesie. - Udało mi się dostać do turnieju walk na gołe pięści. Organizatorem jest Krwawy Sport, a pierwsza walka już 8 maja – tłumaczy.
Jak czytamy na stronie: Krwawy Sport to cykl turniejów walk na gołe pięści w kickbokserskiej formule K1. Krwawy Sport to prawdziwy powrót do korzeni, brutalne walki w formule K1 bez żadnego sprzętu.
Sebastian przygotowuje się do pierwszej potyczki od kilku miesięcy. - Do tej pory to była tylko amatorska zabawa. Nadal nie patrzę na zarobki, bo mam pracę, ale to moja pasja – dodaje. - Przy okazji mogę pokazać młodym chłopcom z mojego niewielkiego miasta, że szara myszka też może coś osiągnąć. Nie warto siedzieć z założonymi rękami, można trenować i oddać się pasji.
Od zawsze jednak związany był ze sportem. Przez dziewięć lat grał w piłkę nożną, później treningi sztuk walki na salezjańskiej hali, a teraz trenuje w nowo powstałym klubie ASSW Warrior Team.
Ze swoim obecnym trenerem panem Dawidem Rutkowskim spotkał się u… mechanika i tak się zaczęło. - Brałem udział w zawodach, ale tylko dla amatorów. Pandemia trochę wstrzymała sport i zacząłem szukać walki bardziej profesjonalnej. Znalazłem ogłoszenie Krwawego Sportu, który szukał zawodników. Internauci mieli napisać, kogo chcieliby zobaczyć podczas trzeciej edycji turnieju. Napisałem, że chciałbym zobaczyć siebie. Udało się – tłumaczy.
8 maja w Redzie skrzyżuje pięści z Pawłem „ESIOR” Wróblewskim, zawodnikiem Fight Footbolu i mistrzem województwa pomorskiego w kickboxingu.
Na koncie Sebastiana też jest kilka sukcesów to amatorski Mistrz i Wicemistrz Polski MMA.
- Ten turniej otworzy mi drogę na inne. Oczywiście chcę wygrać, dlatego ciężko trenuję – nie ukrywa. Sebastian sam przygotowuje sobie posiłki, stosuje się do diety, kilka treningów w tygodniu, które musi pogodzić z pracą i rodziną. Niestety wakacje spędził na sali, ćwicząc. - Rano wracam z pracy i od razu idę na matę. Moja rodzina nie powiem, że to rozumie, ale się stara. Mama zawsze się zastanawia po co mi te walki, ale zawsze trzyma kciuki, narzeczona wierzy we mnie i mobilizuje – opowiada zawodnik.
Ma też wiernego kibica, 5-letnią córeczkę Kate i małego zawodnika lub zawodniczkę, który walki taty „ogląda” z brzucha mamy.
Na co dzień Sebastian to uśmiechnięty kierowca w firmie przewozowej. Nie wzbudza niepokoju, raczej sympatię. - Oczywiście umiejętności wykorzystuję tylko na macie, tak zachowuje się sportowiec. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagają mi w przygotowaniach. Choć do klatki wchodzę sam, to wiem, że za mną stoi sztab wspierających mnie dobrych ludzi – zakończył pan Sebastian.
