Nigdzie nie specjalnych regulaminów, które określałyby co można robić na szkolnym korytarzu, a z czym trzeba poczekać, aż skończą się lekcje.
- Rodzice nie mają nic przeciwko, kiedy zamykam się w pokoju z chłopakiem - przyznaje 17-letnia Weronika. - Nie robimy tam przecież nic złego. Ot zwykłe przytulanie i pieszczoszki - puszcza oko nastolatka.
Zgoła innego zdania są nauczyciele. - Po pierwsze udowadniali, że są już "dorośli" i TO robią. Po drugie, że mają w nosie obowiązujące w szkole reguły - mówi pedagog. - Niestety, jeśli rodzic wezwany do szkoły popiera dziecko i mówi, że nic złego się nie dzieje, nasze pole manewru maleje.
- Szkoła to miejsce nauki - mówi jedna z nauczycielek. - Chodzą tu dzieci od 13 do 16 lat. To nie czas na miłość.
W gimnazjach nauczyciele zwracają uwagę nawet na najmniejsze przytulenia. W szkołach ponadgimnazjalnych pozwala się na więcej. Nie znaczy to oczywiście, że uczniowie mogą robić, co chcą. Mają jednak większą swobodę.
- Matura nie przez przypadek nazywana jest egzaminem dojrzałości. Zdaje się ją przecież nie tylko z przedmiotów, ale też z podejścia do życia - mówią nauczyciele.
Uczniowie przyznają, że z miłością jest podobnie jak z ubiorem. Wszystko zależy od nauczycieli. - Są tacy, którym nie przeszkadzają nasze fryzury, z kim chodzimy i jak bardzo się przytulamy. Bylebyśmy się uczyli. To się liczy - mówi Kasia z klasy maturalnej szczecińskiego technikum. - To uczciwe. Jak ktoś ma dobre oceny, to spełnia swoją rolę w szkole jak najlepiej. A to, czy wychodzi z niej z kimś za rękę nie powinno nikogo interesować.
- Jedynym wyjściem jest złoty środek, kompromis. Jeśli uczniowie przychodzą za rękę do szkoły czy przytulą się na korytarzu, to przecież nic złego. Jak zaczynają przesadzać w okazywaniu sobie czułości, zachowując się niemalże jak w sypialni, to zwracamy uwagę - mówi szkolny pedagog.
Źródło:
Miłość w szkołach. Co wolno na korytarzach w liceach i gimnazjach - gp24.pl