Krzysztof Janik zaproszony został do Włocławka - na zebranie SLD - jako wiceprzewodniczący Sojuszu. Jednak większość zabierających głos zwracała się do niego głównie jako do członka gabinetu Leszka Millera. Wysłuchać musiał wielu gorzkich słów kierowanych pod adresem lewicowego rządu. Dyskutanci wypominali rządowi m.in., że nie rozlicza aferzystów, mało robi dla przeciwdziałania bezrobociu, zamraża pensje w budżetówce, wprowadza niekorzystne zmiany w Kodeksie pracy, zapomina o rencistach i emerytach a "cacka" się z... Balcerowiczem.
- Odnoszę wrażenie, że część kolegów zapomniała, jaka jest sytuacja - ripostował Krzysztof Janik. - Przypomnijcie sobie, miesiąc przed wyborami dowiedzieliśmy się, że połowa budżetu państwa składa się z powietrza. W gospodarce zaczyna coś wreszcie drgać. Pewnym optymizmem napawają też wpływy do budżetu państwa za pierwszy kwartał tego roku.
Minister Janik powiedział też, że duże nadzieje wiązane są z funduszami inwestycyjnymi z Unii Europejskiej na łączną kwotę ok. 9 mld euro, które Polska otrzymać ma w latach 2004-2005. Odpierając zarzut o "cackanie" się z Balcerowiczem wiceprzewodniczący SLD zapewnił, że chętnie wymienilibyśmy go na kogoś innego. Musimy jednak przestrzegać reguł demokratycznych. Nakazuje to choćby etos naszej formacji...
Minister Janik pod ostrzałem
(kp)
Podczas miejskiego zebrania SLD, które odbyło się w minioną sobotę we Włocławku, minister Krzysztof Janik odpierał zarzuty i słowa krytyki kolegów partyjnych pod adresem rządu Leszka Millera.