Do tragedii doszło 11 sierpnia 2010 r. Była piękna pogoda, ale droga wąska. - Do naszego sklepu wszedł klient i powiedział, że widział straszny wypadek - opowiada Danuta Kiedrowicz. - Opisał auta. Wiedziałam, że moja córka dopiero co pożyczyła ode mnie samochód i pojechała do Chojnic. Natychmiast tam pojechaliśmy. Różne myśli miałam. Na szczęście zobaczyłam ją całą. Drugi szok przeżyliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że prokurator oskarżył córkę o spowodowanie wypadku. Nie było żadnych sygnałów, że tak się stanie. Gdy otworzyliśmy kopertę i zobaczyliśmy akt oskarżenia, byliśmy zaskoczeni.
Przeczytaj również: Tragiczny wypadek koło Lichnów; małżeństwo zginęło w samochodzie
Prokuratura Rejonowa w Chojnicach oskarżyła Monikę, opierając się na relacji kluczowego świadka, kierowcy fiata stilo, który jechał bezpośrednio za nią. Nie wchodząc w szczegóły utrzymywał, że Monika, gdy była wyprzedzana, wykonała ruch w kierunku środka jezdni. W sądzie dodał nawet, że spowodowało to, że mitsubishi musiało zjechać lewą stroną na pobocze.
Ale sąd pierwszej instancji miał wątpliwości co do tej relacji, bo świadek później uściślił, że "kierująca pojazdem wykonała bardzo delikatny ruch kierownicą“. A w ocenie sądu określenie tego ruchu jako "delikatny“ nie dawało podstaw do przyjęcia, że miał on jakikolwiek wpływ na zachowanie kierowcy mitsubishi.
Czytaj też: Śmiertelny wypadek w Chojnicach. Ruch kierownicą kosztował dwa życia?
Dodajmy, kierujący mitsubishi wyprzedził nie tylko Monikę, ale i drugie auto. Po tym, jak zjechał lewymi kołami na pobocze, stracił panowanie nad autem dopiero wówczas, gdy wracał na prawy pas ruchu. Najprawdopodobniej gwałtownie skręcił kierownicą w prawo i doszło do podbicia lewego koła o asfalt. Wtedy w sposób niekontrolowany już na jezdni obracał się wokół własnej osi, a po zahaczeniu z autem Moniki wjechał na drzewo. Monika Kiedrowicz zeznała, że podczas wyprzedzania zjechała nawet na prawą stronę.
Biegli mieli odmienne opinie co do roli oskarżonej. Pierwsi dwaj uznali, że to ona przyczyniła się do wypadku. Sąd, już po konfrontacji, dał wiarę trzeciemu, który zauważył, że nie ma dowodu na ruch oskarżonej w kierunku osi jezdni, a zresztą kierowca mitsubishi, pokonując 50 m odcinek pobocza, jechał prostolinijnie, nie uszkadzając krzewów.
Kierowca mitsubishi wyprzedzał dwa auta, bo jechał do szpitala. Pasażerka, żona kierowcy, wymagała szybkiej pomocy. Nie dojechali. Zginęli.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje