https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mościska pod Skrwilnem. Wcześniej nikt nikomu świni nie podkładał

Roman Laudański
sxc.hu
Trzy nowe chlewnie we wsi Mościska pod Skrwilnem? Pomysł oburzył i zdenerwował mieszkańców. Piszą protesty, szukają pomocy. Nie chcą u siebie smrodu gnojowicy.

Mościska to niewielka wieś na skraju województwa kujawsko-pomorskiego. I na uboczu - gospodarstwa tutejsze otoczone są lasami. Do tej pory ludzie żyli bez większych konfliktów. A kiedy gruchnęła wieść, że inwestor z Brodnicy chce u nich postawić trzy chlewnie - po dwa tysiące sztuk trzody każda! - nie mogą się otrząsnąć z wręcz katastroficznej wizji ich przyszłego życia.

- Bo z trzodą chlewną jest tak - tłumaczą. - W sumie w chlewniach ma być sześć tysięcy świń, ale trzeba to przemnożyć przez trzy mioty w roku. Wtedy przez chlewnie przewinie się w ciągu roku 18 tysięcy świń. Każda z nich pozostawi po sobie gnojowicę (przefermentowaną mieszankę moczu, kału i wody). Będzie śmierdziało nie tylko z chlewni, ale i na polach. Bo przecież gdzieś to trzeba wylać.

A wieś ma tylko 230 hektarów. Inwestor - może kilka. Pytanie, gdzie wyleje gnojowicę? Niebezpieczny jest azot. Na jeden hektar - zgodnie z przepisami Unii Europejskiej - można odprowadzić tylko 170 kilogramów. Wyliczyli, że inwestor potrzebowałby do tego minimum 300 hektarów. Tylu nie ma.

W Płociczu cuchnie tak, że nie można otworzyć okien!
Na spotkanie z "Pomorską" przyszła część mieszkańców wsi. Nikt nie chce się przedstawić. O zdjęciu - zapomnij. Od czasu, kiedy postawili się inwestorowi, we wsi zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Po anonimach pojawiła się m.in. policja, nadzór budowlany i urząd skarbowy. Zapewniają, że wcześniej nikt tu nikomu świni nie podkładał. Każdy żył i chce żyć w spokoju. A teraz - dziwnym trafem - zaczęło się.

- Siedem protestów w tej sprawie przesłaliśmy do gminy w Skrwilnie - mówią mieszkańcy. - Nie chce tej inwestycji około 90 procent mieszkańców. Już dwa razy zbieraliśmy się na zebraniach środowiskowych, żeby bronić wsi. I co? Nasze zdanie się nie liczy?

Mówią, że na każdym zebraniu inwestor podkreślał, że działa zgodnie z literą prawa. Ma swoją ziemię i może na niej postawić, co chce. Zapewniał, że oddziaływanie chlewni będzie miało miejsce tylko w granicach działki. Ale czy smród, odór zatrzyma się w granicach działki? Nawet przy najlepszych filtrach w chlewni?
Takiego wielkiego chowu trzody nikt nie chce w swoim sąsiedztwie. Praktycznie każda taka inwestycja wzbudza protesty miejscowej społeczności. Ludzie w desperacji wychodzą blokować drogi. A co mają zablokować w Mościskach? Powiatową drogę, która biegnie przez ich wieś?

- Jest przecież dużo ziemi, na której nikt nie mieszka - utyskują mieszkańcy. - Nas otaczają lasy. Z jednej strony wsi mają stanąć dwie chlewnie, a z drugiej jedna. A kilometr dalej w stronę Skrwilna, już za lasem, jest szkoła i przedszkole. Wiatr poniesie zapachy z chlewni.

Na dodatek, jak słyszeli, na tym podobno nie koniec. Być może inwestor będzie chciał postawić ich więcej. No to koniec będzie z nimi. Bo jak tu żyć w takim smrodzie?
No i sprawa wyceny ziemi. Jeśli dziś za hektar można otrzymać 20-30 tys. zł, to po wybudowani chlewni wartość gruntów drastycznie spadnie. Kto to kupi? Chyba tylko ten inwestor. Nic, tylko się wyprowadzić albo... stawiać własne chlewnie, ale na to nie wszystkich będzie stać.
Mówią też o planach zrobienia we wsi gospodarstw agroturystycznych. Na razie nie ma żadnego, ale są chętni. Kto przyjedzie odpoczywać w smrodzie? Pytają, dlaczego inwestor nie postawi takich chlewni w Brodnicy, gdzie mieszka. Może tam nie przeszkadzałyby mieszkańcom?
W Urzędzie Gminy w Skrwilnie wójt Dariusz Kolczyński przyznaje, że również jest przeciwny budowie chlewni w Mościskach.

- Na naszym terenie nie mamy intensywnego rolnictwa, tu są świetne tereny do turystyki i agroturystyki - przekonuje wójt Kolczyński. - I nagle pojawia się inwestor, który chce to wszystko zburzyć. Jesteśmy za rozwojem miejscowego rolnictwa, które daje sobie radę, ale nie na taką skalę! Tu są gleby przepuszczalne, do których będzie wylewana gnojowica, a obok Obszar Chronionego Krajobrazu Źródeł Skrwy i nasze jezioro.

Czym może grozić intensywne wylewanie gnojowicy na pola? Wójt przypomina niedawne zakażenia w zachodniej Europie, które - być może - miały swój początek właśnie w czymś takim? Może dlatego trzeba dmuchać na zimne, a nie reprezentować postawę: mądry Polak po szkodzie?

- Nasze prawo powinno jasno regulować takie sprawy, że na własnej ziemi można postawić wszystko, co nie szkodzi środowisku i osobom trzecim.

Wójt przypomina, że na tere- nie całej gminy mają, u różnych gospodarzy, ok. dwa i pół tysiąca trzody chlewnej. A tu w jednej, małej miejscowości, w ciągu roku ma być 18 tys. tuczników. Przecież to nie jest rozbudowa jednej obory z piętnastu do dwudziestu stanowisk dla krów!

Na razie dwa razy wydawał negatywną opinię w sprawie tej inwestycji, ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze dwukrotnie ją uchylało.

- Wydając zgodę skrzywdzę obecne i kolejne pokolenia - mówi wójt Kolczyński. - Grunty staną się bezwartościowe. Kto będzie chciał tam zamieszkać? Wieś nie zawsze musi kojarzyć się z najgorszym. Nie tylko brud i smród. Takiej wsi dziś już nikt nie chce - zapewnia.

W gminie przypominają, że mieli już inwestora, który chciał u nich urządzić składowisko odpadów niebezpiecznych. Mieszkańcy się sprzeciwili, była rozprawa środowiskowa i inwestor wycofał się z tego pomysłu. Znalazł opuszczone budynki w innej wsi i tam działa.
Był pomysł budowy biogazowni w Skrwilnie, ale nie było na nią zgody. A w przypadku chlewni jest parcie na siłę.

- Jesteśmy biedną gminą, wykorzystujemy jak najlepiej pieniądze unijne i chcemy stać się ofertą turystyczną dla mieszkańców Warszawy i Łodzi - tłumaczy wójt Dariusz Kolczyński. - Mamy projekt budowy stadionu z hotelem dla młodzieżowych drużyn sportowych, ale kiedy po drugiej stronie lasu stanie tuczarnia, to nikt tu nie przyjedzie - wójt rozkłada ręce.

Inwestora, który chce stawiać chlewnie w Mościskach, znajduję dwie wsie dalej, w Dębówce. To już Mazowsze. Próbuję rozmawiać przed chlewnią. Zapewnia, że działa zgodnie z literą prawa i nie chce się wypowiadać dla mediów.

Może po spotkaniu z mieszkańcami byłem przeczulony, ale jak to przed chlewnią - śmierdziało.
Tylko, że ja tam nie mieszkam.

View Larger Map

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 10

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Artur
W dniu 28.06.2014 o 11:41, marcelina napisał:

Zgadzam sie z mieszkancami Moscisk  !Mieszkam od dziecinstwa na wsi naokolo lasy, rzeczka , zapach rosy na lakach ,spiew ptaszkow. Tak bylo do niedawna. teraz moje dzieci wychodzac rano do szkoly czuja fetor gnoju zamiast ptaszkow przerazliwy krzyk swin .Kto nie mial stycznosci z takimi warunkami lepiej niech sie nie udziela 

O rany ale ubawiłem się ....rzeczka,zapach rosy itp....kobieto gdzie ty się chowałaś , mnie zawsze uczono że wieś to przede wszystkim produkcja zwierzęca i roślinna a jak ci fetor przeszkadza to przenieś się do miasta, dopiero poczujesz fetor ,cos wiem na ten temat...

m
marcelina

Zgadzam sie z mieszkancami Moscisk  !

Mieszkam od dziecinstwa na wsi naokolo lasy, rzeczka , zapach rosy na lakach ,spiew ptaszkow. 

Tak bylo do niedawna. teraz moje dzieci wychodzac rano do szkoly czuja fetor gnoju zamiast ptaszkow przerazliwy krzyk swin .Kto nie mial stycznosci z takimi warunkami lepiej niech sie nie udziela 

G
Gość

A co zazdrościcie mu kasy, niech każdy interesuje się sobą i też zarabia kasę .Zgadzam się z p.Marianną że pieniądze nie śmierdzą

n
nowy
on nie jest rolnikem tylko pseudo rolnikem on bedzie mial 50 tys w keszeni a wy smrod ale wies jest od tego zeby chowac to jest biznes
n
nowy
niech postawi jednom a nie zaraz 3 wiem jak smierdzi gnojowica
M
Marianna
Czytałam trochę o okolicach Skrwilna i tych Mościsk niestety nie znalazłam tam terenów agroturystycznych poza Okalewem i jeszcze jedną miejscowością w których są po jednym takim gospodarstwie,i to do tego bez żadnej rewelacjii raczej bym nie chciała spędzać tam wolnego czasu, choć pochodzę ze wsi.Piszę na tym forum bo taka sama sytuacja miała miejsce w mojej miejscowości.Tylko postawa naszego wójta jest w zupełnie inna.Wójt stara się o rozwój gospodarstw w naszej gminie i to mu się chwali.U nas powstała chlewnie na ok. 8000 szt. w związku z czym nasze gospodarstwa trochę się podżwignęły nie wydajemy na nawozy sztuczne -wiadomo wszystkim ile kosztują-korzystamy z gnojowicy,zresztą nie tylko my ale i okolice..Nie powiem śmierdzi ale zaoszczędzone pieniądze -NIE ŚMIERDZĄ.Z artykołu wynika ,tak mi się wydaje ,że mieszkańcy nie prowadzą gospodarstw albo zazdroszczą inwestorom a tak naprawdę to nie ma czego ,chyba że PRACY
A
Ada
Co innego, gdy np. zmieniasz miejsce zamieszkania i świadomie wybierasz takie (śmierdzące ) miejsce, a co innego gdy w spokojnym i ładnym miejscu ktoś chce Cię uszczęśliwić taką "atrakcją"! Nie dziwię się tym ludziom i ich popieram! Tym bardziej, że inwestor będzie się tam pojawiał raz na jakiś czas, a nie będzie tam mieszkał 24h/24h. A to robi wielką różnicę.
A
Ada
mieszkam w pobliżu chlewni ok. 3000 sztuk ,czasami śmierdzi ale nie tak żeby nie można było wytrzymać.Między Bogiem a prawdą to każda produkcja ma swój specyficzny zapach czy to są świnie,krowy czy kury a tak poza tym to chyba wieś jest właśnie od takich produkcji i zapachów więc..............
e
elka
mieszkam w pobliżu chlewni ok. 3000 sztuk ,czasami śmierdzi ale nie tak żeby nie można było wytrzymać.Między Bogiem a prawdą to każda produkcja ma swój specyficzny zapach czy to są świnie,krowy czy kury a tak poza tym to chyba wieś jest właśnie od takich produkcji i zapachów więc..............
A
Ada
Dlaczego inwestor otrzymuje zgodę na budowę potężnej chlewni wbrew mieszkańcom? Może uczciwiej by było gdyby wybudował ją sobie przy swoim domu?
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska