- Okazuje się, że starostwo musi zapłacić 300 tys. zł kary. Kiedy zarząd powiatu zamierzał nas o tym poinformować, kto za to odpowiada i jakie skutki to niesie za sobą - dopytywał podczas wczorajszej sesji rady powiatu radny Wojciech Rolbiecki.
Starosta Stanisław Skaja próbował się tłumaczyć, a z jego wypowiedzi tak naprawdę wynikało, że w sumie nic się nie stało. A poszło o zapis umieszczony przez starostwo w przetargu, że projektant mostu musi osobiście obejrzeć w terenie miejsce, w którym powstanie inwestycja. Podczas kontroli zarzucono starostwu, że w tym przypadku to zapis szkodzący konkurencyjności i np. firma zagraniczna miałaby kłopot z jego spełnieniem. Za karę starostwo otrzymało 5 % mniej dofinansowania, co skutkuje mniejszym wpływem do budżetu na tę inwestycję o ponad 280 tys. zł.
- Nikt nie jest winny i nikogo nie możemy za to ukarać - tłumaczy się starosta Stanisław Skaja, który stwierdził też, że jest takie ryzyko, że czasami coś może pójść nie tak...
- Błędy zdarzają się każdemu, ale starostwo już miało kiedyś nauczkę z przetargiem na forda, teraz musi ponieść koszty związane z kolejnym błędem. Nie byłoby mostu, to nie byłoby problemu, a i atrakcja turystyczna to dla mnie wątpliwa - uszczypnął starostę radny Aleksander Mrówczyński.
- Nie ma takiego mądrego, by wszystko robił dobrze - odpowiedział starosta.
Czytaj e-wydanie »