
Oto prowadzący zawody Stephane Lannoy z Francji uznaje bramkę Luisa Fabiano. Napastnik "canarinhos", nim trafił do siatki, dopuścił się podwójnej recydywy. Zagrał mianowicie dwukrotnie ręką. W gwarze piłkarskiej tak gasił futbolówkę, że z łatwością mógł złożyć się do celnego strzału. Różne zagrania ręką przywołujemy w pamięci, ale akurat to wydaje się być tak bezczelne, jak pamiętna "Ręka Boga" w wykonaniu Maradony. Tylko że zagranie L. Fabiano było marną kopią. Pikanterii incydentowi dodaje również fakt, że francuski rozjemca widział dokładnie przewinę brazylijskiego gracza, a mimo tego gola uznał. Czemu natomiast służyła krótka konwersacja między panami - to już pozostanie jedną z wielu tajemnic mundialu. Potem Francuz kompletnie się pogubił i wydawał przedziwny werdykty.
Lannoy wyniku meczu nie wypaczył, lecz zapisał się w historii sędziowskich fauli wołowymi literami. Podobnie, jak Gwatemalczyk Carlos Botres prowadzący mecz Włoch z Nową Zelandią. Najpierw uznał bramkę dla "Kiwi" z wyraźnego spalonego, a w rewanżu wydrukował Włochom karnego. Bez tych grzechów mierny mecz też byłby nierozstrzygnięty. To nie koniec... Na "czarnej liscie" są jeszcze Hiszpan Undiano, czy Malijczyk Coulibaly.
Od mundialu w Niemczech (było mniej błędów niż cztery lata wcześniej w Azji) sędziowie, którymi bacznie interesowała się FIFA, poddawani byli wieloetapowym torturom. Przed turniejem w RPA elitarna grupa sędziów-kandydatów została poddana bardziej intensywnemu i wszechstronnemu szkoleniu, m.in. w latach 2007/10 tylko sędziowie z tej grupy byli wyznaczani na wszystkie turnieje FIFA. Widocznie jednak selekcja nie była do końca prawidłowa.
Adam Lyczmański, ekstraklasowy sędzia z Bydgoszczy, nie dawno, wypowiadał z tego miejsca pochlebne opinie o sprawiedliwych. Czy tegoroczny laureat "Kryształowego Gwizdka" (redakcji katowickiego "Sportu" - gratulujemy!) aby nie przedwcześnie wychwalał zagranicznych kolegów?